poniedziałek, 19 grudnia 2016

Wkręcony w fobie ... :)




Wyjaśnię  co mam na myśli używając sformułowania „wkręcanie” w fobie  w odniesieniu do rodezjana. Posłużę się do zobrazowania tego terminu moimi doświadczeniami z końmi.
 Otóż wiele lat temu , gdy zaczęłam jeździć na moim drugim koniu Edenie zaczęłam spoglądać na świat jego oczami. A musicie wiedzieć , że Eden jest koniem o osobowości neurasteniczno paranoidalnej. Pierwsze moje próby samodzielnego wyjazdu poza teren stajni   wyglądały dość żałośnie …. Koń tylko przekroczył bramę i stawał dęba… Byłam zrozpaczona  i uważałam , że nigdy nie wyjadę na nim sama w teren . Owszem w zastępie innych koni nie było żadnego problemu , ale samotnie … co to to nie ! Na szczęście miałam jeszcze Bafla , na którym odbywałam długie konne wycieczki , a na Edenie ćwiczyłam w obrębie ośrodka – trochę skakaliśmy , trochę jeździłam ujeżdzeniowo.  Koń przekonał mnie , że nie ma mowy aby wyjeżdżał do strasznego lasu . Przełom nastąpił gdy zaczęłam wyjeżdżać z Edenem na treningi . Dopiero pod wpływem bardzo mądrego trenera dowiedziałam się , że mój koń oszukuje mnie … z lenistwa. Otóż Eden będąc koniem obrzydliwie leniwym chciał mnie przekonać , że nic nie wyjdzie z próby zwiększenia intensywności treningów, nici z pracy… Było mi przykro , bo uważałam , że ofiarowałam mu swoje serce i czas , a on tak mi się odwdzięczył… Haha.. takie typowe dla ludzi uczłowieczanie zwierząt. Nic bardziej mylnego – Eden nie rozumował w ten sposób! Otóż będąc przeuroczym , inteligentnym koniem obdarzonym głęboką niechęcią do pracy trafił  na podatny grunt - na starszą panią , która z obawy przed upadkiem , walką z koniem odpuściła mu wszelkie formy aktywności nie będące po jego myśli …
Brzmi znajomo … ??? Ha ha… no cóż  większość naszych rodezjanów to przeurocze i szalenie inteligentne stworzenia… 

Słuchajcie dalej … Gdyw pierwszej chwili  zrobiło mi się przykro , w kolejnej  trafił mnie szlag ! Jak to – tyle  poświęconego czasu , tyle  wydanych pieniędzy a koń mnie nie szanuje ???  Zabrałam się ostro do pracy … Na końskim pysku zawitał na stałe wyraz ogromnego zdziwienia ! Jak to – ja , JA mam pracować ??? Nigdy w życiu , nie chce mi się i już ! Oj , ciężko było … byłam obolała od ciągłych upadków , od żmudnej pracy pot lał się ze mnie i z Edena… 
Fakt faktem , że Eden do dziś  pozostał leniem i rzadko chce mu się pracować , ale razem przebyliśmy długą drogę , myślę że warto było , choć trener rzekł kiedyś , że gdybym włożyła tyle pracy w innego konia , to miałabym świetnie wyszkolonego i łatwego w obsłudze konia …  Dziś jesteśmy na innym etapie , po chorobie Eden jest już koniem tatersalowym i obijamy się razem … Wciąż ma nieznośne fobie , ale ja już nie daję się w nie wkręcać … Bowiem gdy zaczęłam już pracować z Edenem na poważnie i udało mi się zmusić go do wyjazdu poza stajnie , to byle listek , byle promyk słońca , byle hałas powodował , że koń doznawał ataku paniki ! A ja razem z nim ! Po pewnym czasie zorientowałam się , że sama wysyłam sygnały koniowi , ze oto zbliża się cos groźnego i z pewnością wszystko skończy się   źle… Gdy zbliżaliśmy się do ogrodzenia , gdzie ostatnio zaszczekał malutki kundelek , a Eden uskoczył, ja już  odruchowo  spinałam się oczekując odskoku a koń spinał się  razem ze mną. Ja się przygotowywałam na najgorsze , a on sądził , że OTO NAJGORSZE PRZYCHODZI!  A straszne było wszystko – od szczekania psów , po rowerzystów , białe plamy świeżego śniegu , świeżo  wykopany rów( przecież ostatnio tam go nie było!!) , kałuże z pyłkami kwiatów , kałuże w których odbijało się słonce … Cały świat był jednym wielkim wyimaginowanym zagrożeniem !
Czy to nie jest podobne do zachowania młodego dojrzewającego rodezjana, który nagle zdał sobie sprawę , że oto świat jest niebezpieczny a ja muszę coś koniecznie zrobić ! Zareagować ! Mój pan i ja jesteśmy w niebezpieczeństwie , muszę coś zrobić , ten facet w kapeluszu i ciemnym prochowcu jest
P O D E J R Z A N Y ! Dlaczego mój pan nie reaguje!!??
Jedno szczęście , że nie musimy na rodezjanie wysiedzieć w siodle.
W zasadzie teraz to ja musiałam nauczyć się panować nad sobą , dla odprężenia zaczęłam gadać do konia , no i przestałam się denerwować na zapas  , owszem musiałam się nauczyć utrzymywać w siodle gdyby Edenowi przyszło do głowy wykręcić śrubę albo stanąć dęba … ale szło nam coraz lepiej. Przestalam „wkręcać się” w fobie mojego konia i przestałam spoglądać na świat jego oczami . Czasem wiem , że coś go może przestraszyć , specjalnie tam jadę i nie zwracając uwagi na straszny obiekt przemawiam do niego spokojnie … Jaką miałam ostatnio satysfakcję , gdy  mój koń zaufał mi i przeszedł ze mną w siodle zalaną drogę przez mokradła ,a  woda była po brzuch konia , a biedne psy zostały w tyle bo bały się wejść do ciemnej , brązowej,  bagnistej wody.

 Powinnam powiedzieć , że Eden nauczył mnie wiele jak obchodzić się z rodezjanami …ale różnica pomiędzy koniem a psem jest zasadnicza ( oprócz rozmiaru) – koń jest zwierzęciem uciekającym a pies atakującym. Koń wobec niebezpieczeństwa reaguje odruchowo ucieczką , pies zatrzymuje się i staje twarzą w twarz z niebezpieczeństwem lub też usiłuje sie z nim zmierzyć ,

  Jednak i konie i rodezjany maja ze sobą wiele wspólnego – przede wszystkim wysoką inteligencje i empatię  jeśli chodzi o charakter i usposobienie , natomiast jeśli chodzi o eksterier – zauważyliście jak harmonijnie zbudowany jest koń i rodezjan ? Z jak wielką gracją poruszają się konie i rodezjany o bardzo zrównoważonych , zbalansowanych sylwetkach ? A  jeśli mieliście przyjemność obserwować jak bawią się konie na pastwisku  dostrzeżecie wiele podobieństw  do bawiących się rodezjanow …
Ale to juz temat na inny post ....




1 komentarz:

  1. Szczególnie araby - pustynne konie - bardzo pasują do rodezjanów, eksterierowo, wytrzymałościowo i pod względem budowy (no i urody!) ... no może nie do wszystkich... bo na pewno nie do tych w molosowatym typie.. :-)

    OdpowiedzUsuń