czwartek, 27 lipca 2017

Drogi właścicielu mojego psa....






Drogi właścicielu mojego psa….
Piszę do Ciebie ten list, ponieważ pewne sprawy wymagają wyjaśnienia.
 Ustalmy fakty - kupiłeś w mojej hodowli szczeniaka , zapłaciłeś żądaną kwotę pieniędzy i teraz nie rozumiesz dlaczego nękam cie telefonami, pytaniami o  zdrowie psa, o jego zdjęcie , o spotkanie. Przecież prawo własności przeszło na ciebie w momencie podpisania umowy kupna -sprzedaży i jakim prawem ja – Hodowca wtrącam się do Twojego zabieganego życia ?! Kupiłeś psa tak jak kupuje się samochód, meble , sprzęt RTV lub AGD.  Wybrałeś markę , salon i kolor pasujący Twoim upodobaniom. Czy jakikolwiek dealer lub sprzedawca z salonu zawracałby  ci głowę ?
Równie dobrze mógłbyś sprzedać psa kolejnej osobie  i co mi do tego…
Otóż wyjaśniam. Jesteś właścicielem mojego psa i jakkolwiek będziesz starać się zapomnieć o mojej obecności , ja na zawsze pozostanę w jego pamięci. Możesz poczuć się nieswojo , gdy mój pies po latach rozłąki  przywita się ze mną z ogromną serdecznością… Tak , on mnie zawsze rozpozna , mój zapach jest dla niego pierwszym , który powitał go na tym świecie. I nigdy mnie nie zapomni, tak jak i ja nie zapomnę o nim… Choć  pewnie według ciebie powinnam – skoro umowa podpisana i pieniądze zapłacone. Bo przecież o to właśnie chodzi, gdy hoduje się psy  , prawda ?
Pragnę wyprowadzić cie z błędu . Każde szczenię zajmuje osobne miejsce w sercu, pamiętam o tych , które niedawno urodziły się  jak i o tych, które  już dawno przeszły przez tęczowy most . Ja sprowadziłam je na świat i na zawsze pozostanę za nie odpowiedzialna i  jeśli dzieje się coś złego chciałabym o tym wiedzieć . Jeśli dzieje się coś dobrego , to również dla mnie  ważna wiadomość. 
Może wytłumaczę to inaczej , bo widzę, że wciąż nie rozumiesz o co mi chodzi …
Jak będziesz się czuć , gdy Twoja ukochana córka lub syn  powie pewnego dnia – „ Mamo, Tato. Moja obecny narzeczony/a nie życzy sobie abym utrzymywał/a kontakt z wami. Kocham was, ale już nie zobaczymy się i nie szukajcie mnie. „
Jakie to uczucie … ?
Jeśli jesteście sobie w stanie wyobrazić , to może łatwiej wam przyjdzie odezwać się na mój kolejny email, sms, wiadomość , prośbę o spotkanie lub choć  wysłanie zdjęcia.
Pozdrawiam
Hodowca Waszego psa

 



wtorek, 25 lipca 2017

Czas demagogów ignorantów




Miałam zakończyć temat trollów i trollowania , ale przeczytałam artykuł prof. Toma Nicholsa , politologa , wykładowcy bezpieczeństwa na amerykańskiej Naval War School, autora książki pod wiele znaczącym tytułem „ The Death of Expertise”.

Dowodzi on, że nastały czasy, gdy niewiedza stała się cnotą , a ludzie stali się  dumni z tego, że czegoś nie wiedzą…. Brzmi znajomo?

Niewiedza stała się cnotą , a odrzucanie rad ekspertów sposobem na głoszenie własnej wolności i autonomii. To gorsze niż ignorancja, to arogancja okazywana każdemu, kto – najprawdopodobniej – wie od ciebie lepiej, pisze profesor.

Przyznam szczerze, że doznałam iluminacji… Oto zmagam się z niezrozumieniem zjawiska , które stało się ciałem i zaistniało pomiędzy ludźmi. A nawet ma swoją naukową nazwę – od nazwisk badaczy, którzy udowodnili, że im większym ktoś jest ignorantem, tym mniejsza szansa, że zauważy, że nim jest.  A tym samym zrozumie, że to inni mają rację. To zjawisko nazywa się efektem Krugera - Dunninga.

Internet stał się ogromnym składowiskiem, do którego każdy może coś wrzucić bezkarnie i bezmyślnie. Odbiorcą takich fake-newsow będzie ten, którego stopień ignorancji i frustracji będzie zbliżony do nadawcy. Bo odbiorcy szukają nie tyle informacji, ile potwierdzenia własnych poglądów.
Internet jako globalny  śmietnik oferuje bogate żerowisko dla rozmaitych padlinożerców, co gorsze jest medium , w którym błędne informacje rozpowszechniają się z niewiarygodną prędkością.  Sprostowanie fake-newsa niewiele daje, a wręcz przeciwnie , może przynieść efekt odwrotny od zamierzonego. To jest tak zwany Backfire effect. Wiele osób trzyma się kurczowo swoich błędnych przekonań, więc korygowanie ich przynosi skutek odwrotny. Im silniejsze będą dowody, że są oni w błędzie , tym większe będą ich wysiłki, aby tych dowodów nie przyjąć do wiadomości. Ludzie stali się narcystyczni, że nie traktują tego jako sporu o fakty, tylko jako atak na siebie.
I reagują agresją . Boja się bowiem, że ich kruche ego może ucierpieć.

Czy to cos Wam przypomina …????

niedziela, 23 lipca 2017

Quo vadis polska hodowlo....




Zastanawiacie się może, dlaczego tyle wpisów poświęciłam wystawom…
 Po pierwsze sporo w ostatnich latach jeżdżę i  obserwuję. 
Po drugie wystawy są bardzo ważne pod względem hodowlanym – w dużym uproszczeniu można przyjąć, że na wystawach kreuje się nowe kierunki w hodowli. Ten, który mogę zaobserwować w ostatnich latach, napawa mnie niepokojem o przyszłość rasy w Polsce. 

Rasa Rhodesian Ridgeback stała się  bardzo popularna w Polsce, ton na wystawach zaczęły nadawać osoby, które nie mają większego doświadczenia ani hodowlanego ani wystawowego. Cieszy z jednej strony , że coraz więcej osób jeździ na wystawy , z drugiej strony niepokoi , że osoby te nie traktują tego jako hobby lub nowej pasji, którą można rozwijać z pożytkiem dla rasy. Oto kupili pierwszego psa tej rasy w życiu lub w ogóle pierwszego psa rodowodowego i bezkrytycznie podchodzą do pierwszych niewielkich sukcesów wystawowych. Pierwszy złoty medal na krajowej wystawie, gdzie ich pies wygrał swoją  klasę bowiem był jeden jedyny, traktują jako dowód na to, że ich pies jest unikalny na skalę europejską. Wara tym, którzy maja inne zdanie. ( o tym niezdrowym podejściu pisałam w pierwszych postach zatytułowanych „Hodowlany Olimp”), wara tym, którzy ośmielą się skrytykować. Stają się wrogiem publicznym numer 1. Wara tym, którzy hodują i wystawiają od wielu lat – staja się nielubioną konkurencją, tym bardziej, że nie daj Boże mogą skrytykować. I mieć racje !
Wara tym, którzy hodują od wielu lat  i wystawiają z sukcesami, należy zmieszać ich z błotem, rozpuścić szkalujące plotki, nikt przecież nie będzie dociekać czy to prawda czy nie. A krew przyciąga padlinożerców, więc nadzieja na to , że z takiej szkalowanej osoby zostanie wnet ogryziony szkielet jest ogromna ….
Niestety w Polsce wciąż łatwo można uzyskać tytuł Championa Polski – nawet jeśli pies ma rażące wady budowy. Wystarczy cierpliwość i dużo wyjazdów, a nawet rodezjan, który mocno odbiega od standardu rasy  jest w stanie zdobyć minimum 3 wnioski na Championa Krajowego. Wtedy dla osoby mało doświadczonej w rasie staje się on wzorem. Co gorsza staje się również dowodem na słuszność racji i odniesieniem jak należy hodować. Tak bezkrytyczne podejście działa tylko na szkodę naszej rasy.
Napisałam wiele tekstów na temat standardu rasy, korzystałam z wielu źródeł , przytoczyłam interpretacje wielu doświadczonych sędziów i hodowców … i co ? I nic. Zasięg postów był zgoła niewielki.
Ktoś jednak dziękuje mi, że wiele się nauczył, ktoś  pyta mnie czy jego pies jest tak kiepski, że  przegrywa wciąż na wystawach. Wynika z tego, że jednak mało uważnie przeczytał moje posty. Wygrana na wystawach nie świadczy o wartości hodowlanej psa, więc dlaczego przejmować się jego przegraną skoro ten pies stanowi dumę i chlubę rodziny ? Czy to, że przegrał z przysłowiowym „pasztetem” umniejsza jego wartość jako przyjaciela domu? Przedstawiciela rasy? Kochani – opamiętajcie się i nie traktujcie wystaw jako potwierdzenia lub zaprzeczenia, że macie ładnego psa. 
 Jeśli jednak chodzi Wam tylko o to , aby pies wygrywał … no cóż , to przemyślcie jeszcze raz Wasze intencje i postawcie jakiś cel – czy chcecie błyszczeć na wystawach czy też chcecie miło spędzać czas z innymi fanatycznymi miłośnikami rasy. Można oczywiście i jedno i drugie, ale nie czujcie się aż tak spektakularnie rozczarowani, jeśli nie zwyciężycie.

Warto też zauważyć drugą stronę medalu -  tych, którzy przyszli na pierwsze wystawy ze swoim pierwszym psem zachęceni przez hodowce, aby wystawiać, bo pies świetnie rokuje na przyszłość. I przestają zgłaszać się po pewnym czasie zniechęceni, czy to atmosferą, czy to  przegranymi, czy słowami sędziego na przykład „Proszę nie fatygować się z tą suką na wystawy – szkoda pani czasu i pieniędzy!” To autentyczne zdanie, które usłyszałam na temat mojej młodzieżowej suki, który zdobyła potem Interchampionat, kilka zwycięstw Wystaw Klubowych i kilka Championatów innych krajów.
 Dla tych ludzi wystawy to strata czasu, a fakt posiadania pięknego psa stanowi wystarczający powód do dumy. Niestety to jest ogromna strata dla hodowli i puli genetycznej naszej rasy.  

Dwie strony medalu – z jednej strony ludzie bez opamiętania wystawiający psy dalekie od standardu, a z drugiej psy wartościowe dla hodowli pozostające w domach.

Quo vadis polska hodowlo….

czwartek, 20 lipca 2017

Moj mały manifest



Nim przejdę do dalszych tematów zatrzymam się na chwilę nad trudnym scenariuszem , który nam życie  pisze. 
Oto w przestrzeni publicznej zagościły gigantyczne trolle, które zatruwają powietrze, którym oddychamy  i sączą jad do naszych uszu.
 Oto lustro pękło i do oka każdego z nas trafił odłamek, nasza rzeczywistość uległa skrzywieniu. Dziś zagościło przyzwolenie na mowę nienawiści, na chamstwo , ordynarne obrażanie tych, który mają czelność mieć inne zdanie. Trolle ryczą z mównicy sejmowej, grożą nam – społeczeństwu. Na naszych oczach dokonuje się zawłaszczenie przestrzeni publicznej, mord na demokracji… A my jak bezradne owce skłębione w rzeźni obserwujemy powolną pracę machiny do zabijania… naszych praw, naszej moralności, naszej wolności.
Nie ma we mnie przyzwolenia na powrót tych ponurych i ciemnych czasów, gdy uczciwość i moralność była tanią monetą rozmienianą na byle ochłap. Gdzie wolność była nic nie znaczącym komunałem, a władza w swej arogancji śmiała się nam w twarz.
Za stara jestem, aby wspinać się znów na barykady, ale nie jestem za stara, aby nie pamiętać.
 Będę więc  przypominać i będę bronić wolności jak ostatniego szańca. Przede wszystkim wolności do swobodnej wypowiedzi.
Nie ma we mnie przyzwolenia na chamstwo w przestrzeni publicznej i prywatnej.
Wszystkim trollom na pohybel!

poniedziałek, 17 lipca 2017

Wszystko przemija....







Ostatnio poczułam się niemal jak jeden z dziennikarzy ze znanej opozycyjnej gazety. Otóż otrzymałam wiele pogróżek, a także przesądowe wezwanie do zmiany treści jednego z moich postów. Otóż troll rozpoznał siebie w tekście ( ciekawe czym się kierował, pewnie tym , że napisałam prawdę ) i zareagował tak jak trolle zazwyczaj reagują – rykiem, obrazą i atakiem. Na próżno oczekiwać od trolli poczucia humoru i dystansu do siebie. Trolle wykazują poczucie humoru właściwe trollom , wyłącznie wtedy gdy przychodzi im obrażać innych. O , wtedy wspinają się na wyżyny humoru i plują jadem rozpowszechniając post-prawdy. Czyli kłamstwa, plotki, przeinaczone wydarzenia, ćwierć prawdy. 

Ale dość już trollach, jedyne co mogę powiedzieć w tej sytuacji to , że wszystko przemija. Nawet najdłuższa żmija.
Przeminęły hodowle z aroganckim przesłaniem , że „Tylko my, a po nas długo , długo nic..” , przeminęła pewna pani, która kazała mi zabierać tego „kundla” z wystawy. To było o mojej suce , a działo się w roku 1997 . Przeminął pan, który odgrażał się , że mnie wykończy , a to tylko dlatego , że grzecznie poprosiłam go o wysterylizowanie suki ode mnie , która nie powinna być rozmnażana. I oczywiście ją rozmnożył. Przeminął i inny pan, który miał ambicje zostać najlepszym hodowca w Europie, ale poza ambicja nic ponadto nie wykrzesał… Przeminęło wielu aroganckich i niemiłych ludzi.
Należy się więc uzbroić w cierpliwość i robić swoje. Bo wszystko w końcu przemija….

PS. Z przykrością odnotowałam , że trollowane posty miały rekordową liczbę odsłon , w przeciwieństwie do np. postów o genetyce. Wynika z tego jasno, że największym zainteresowaniem cieszy się ewentualna jatka i rozlana jucha… Niestety kochana gawiedzi – nie będzie ciągu dalszego nawalanki. Choć nie wykluczam kolejnych postów o wystawach. To przecież takie ciekawe miejsce do obserwacji ….