Następnego dnia
skoro świt zerwałyśmy się aby w miarę wcześnie dojechać na miejsce wystawy. Niestety
pogoda nie była już miła – siąpił deszcz i było bardzo zimno. W kuchni zaś
okazało się , że nie przygotowano naszych zamówionych pakietów śniadaniowych . Przemiła pani próbowała
nam coś wyjaśnić w lokalnym narzeczu, szybko porzuciłyśmy myśl, że posługujemy
się tym samym językiem , czyli jak nam się wydawało – angielskim. Zrobiłyśmy
sobie same śniadanie , kawę dostałyśmy na wynos. Ufff ….
Jeśli chodzi
o organizację , to CRUFTS stoi na wysokim poziomie . Precyzyjne wskazówki, co
kilka kroków chętni do pomocy wolontariusze rozdający garściami woreczki na
kupki dla psów. Po wejściu do hali należało znaleźć swój boks z numerem . Hala wypełniona drewnianymi boksami przypominała
trochę wystawę rolniczą – brakowało tylko kóz, krów i innego żywego inwentarza .
Na dnie każdego boksu umieszczone było metalowe kółko , do którego zapewne
można było przytroczyć psa. Choć na
początku trudno było nam się przyzwyczaić do widoku drewnianych i podrapanych podestów
, to przyznać musiałyśmy, że na hali panował nienaganny porządek. Każdy miał i
znał swoje miejsce , nie było obawy, że ktoś przyjdzie później i nie znajdzie
już miejsca. Wokół ringów panował porządek – na krzesłach siedziała publiczność,
która bardzo żywiołowo reagowała na każdą wygraną w każdej klasie.
Ringi były
przestrzenne i bardzo, ale to bardzo zielone . Muszę przyznać , że na tle tej
zieleni nasze rudzielce prezentowały się wyjątkowo atrakcyjnie.
Rodezjany
występowały drugiego dnia wystawy ( czterodniowej) w grupie Hound wraz z grupą Terierów.
Podział ras na grupy jest w angielskim
Kennel Club zupełnie inny niż FCI i tak nasze rude występowały w jednej grupie
z … jamnikami, whippetami i innymi chartami. Liczebność naszej rasy choć
imponująca (206 zgłoszonych psów) nie była największą tego dnia . Naszą rasę
przebiły whippety – ponad 400 zgłoszonych psów!
Mimo
wszystko zastanawiałam się , jak sędzia poradzi sobie z ocena ponad 200 psów,
przy czym kilka zostało zgłoszonych do paru klas równocześnie, więc liczba
zgłoszeń przekroczyła 220.
Wbrew moim
obawom ocena przebiegała sprawnie i bez zakłóceń , głownie dzięki sprawnej
obsłudze ringowej. Przemiła pani steward pilnowała porządku oraz dobrego
nastroju w ringu. Każdy z wystawców został przywitany przez nią sympatycznym : „
How are you doing today?” i poczęstowany własnoręcznie wykonanymi przysmakami ….
dla psa. W tym momencie przypomniała mi się
pani asystent, która nakrzyczała na mnie w ringu na wystawie krajowej, że
karmię szczeniaka jak jakaś maniaczka ! O ileż milej i sympatyczniej poczuli
się wszyscy czekając na swoją kolej do oceny. Sędzina mimo dużej liczby psów,
każdemu poświęciła dużo uwagi, sprawnie i zarazem delikatnie dotykając aby bardziej
nie stresować . Sędzia dokonywała wyboru
4 najlepszych jej zdaniem psów z klasy i tylko te psy dostawały opis i dyplom z
rozetą. W tym miejscu pożałowałam, że organizatorzy nie zapewnili każdemu
uczestnikowi pamiątkowego dyplomu i jedyną moja pamiątką po Crufcie są woreczki na psie kupy…..
Jeśli chodzi
o wybory najpiękniejszych psów w klasach, to miałam wrażenie , że sędzia
chciała nam przekazać, że nie ma brzydkich rodezjanów. Wszystkie są piękne i
wszystkie jej się podobają. W poszczególnych klasach panowała taka różnorodność
typów i umaszczeń, że trudno było się zorientować , jaki typ preferuje
sędzia. Na szczęście na koniec zostały
wybrane poprawne w typie zarówno pies i suka .
Sędziowanie
trwało z niewielką przerwą od 8.30 do 15 , około godziny 16 można było opuścić
hale , wcześniej było to niemożliwe. Na wyjeżdżających z parkingu czekali
wolontariusze wskazując na rondzie właściwy kierunek jazdy. Chwała im za to –
ktoś z Europy w wielkim zaaferowaniu mógłby wjechać przecież pod prąd.
Podsumowując
wrażenia – Crufts to sprawnie i dobrze zorganizowana impreza. Rzeczywiście można
było obserwować przypadki sędziowania „na twarz” , gdy w ringu z psem stawał
jego właściciel oraz handler, tak aby sędzia nie miał wątpliwości czyj to jest
pies.
Niekoniecznie jednak zwyciężają „znajomi i
krewni królika”, choć odniosłam wrażenie, że każdemu należało się po kawałku
tortu w myśl zasady: Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.
Kennel Club
odrobił lekcję po publikacji niechlubnego
dokumentu na temat zdrowotności ras wystawianych na wystawach psów rasowych.
Dokument ten wyemitowany w roku 2013 nosił tytuł „ The Pedigree exposed” i był
porażającą krytyką systemu i
dopuszczania do hodowli zwierząt chorych.
Obecnie w regulaminie KC znajduje się zapis, że każdy przedstawiciel
rasy wystawiany na Crufts musi być bezwzględnie zdrowy, traktowany z należytym
szacunkiem i nie poddawany sztucznym
zabiegom upiększającym. Ponadto rasy takie jak : bloodhoundy, owczarki
niemieckie, buldogi i buldożki, mopsy , pekińczyki, basset hound są poddawane
kontroli weterynaryjnej przed wejściem na ring honorowy i dopiero świadectwo
lekarza weterynarii umożliwia uczestnictwo w finałach.
Na czym
polega magia Crufts ?
Uczestnictwo
w tej imprezie jest trochę jak herbatka u Królowej Matki, niby nic nie wnosi
nowego do sprawy, ale już samo uczestnictwo jest nobilitacją.
Sprawdźcie
koniecznie, czy i waszym rudym do pyska w „cruftowej” zieleni… Choć na taka
podroż do krainy jaskrawej zieleni skromnie musicie przeznaczyć kilka tysięcy złotych.