piątek, 2 marca 2018

O fundacjach



Zbliża się czas rozliczeń z fiskusem- w mediach oraz przestrzeni publicznej nasila się obecność wszelkiego rodzaju fundacji. Z racji podejmowania głownie tematów kynologicznych skoncentruję się na fundacjach zajmujących się zwierzętami.
Gdy widzę w gazecie o zasięgu ogólnopolskim lub na bilbordzie przy głównej arterii miasta wzruszające „zapłakane „ oczy zwierzątka błagające o pomoc, to natychmiast zadaję sobie pytanie – „Ile kosztuje to ogłoszenie?” i „Czy za kwotę wydaną na ogłoszenie nie można byłoby uratować wiele istnień psich, kocich, końskich?”
Moje wątpliwości budzi fakt, że co roku wykorzystywane są te same zdjęcia zwierząt w potrzebie, że częstotliwość pojawiania się ogłoszeń o treści „ Mamy jeszcze tylko kilka dni, aby wykupić starą Kalinkę od handlarza” nakazuje wątpić , czy przypadkiem Kalinka już dawno nie trafiła do rzeźni.  
Zdjęcia epatują grozą – ukazują pokiereszowane ciała skatowanych psów i kotów, schorowanych koni, które po przepracowaniu życia w gospodarstwie zostały oddane handlarzowi, bo na leczenie nie było pieniędzy, młodych koni, którym ktoś zapomniał zdjąć kantary i za ciasne wrosły w skórę. Jednym słowem – im gorzej tym lepiej. To znaczy im gorszy obraz tym silniejszy przekaz i pieniądze płyną wartką strużką….
Z drugiej strony odbiorcy przekazu klikając przelew na konto fundacji mają wrażenie, że pomagają i po sprawie. Sumienie czyste, obowiązek wobec braci mniejszych spełniony.
Powyższe gorzkie słowa dyktuje mi wspomnienie mojego zaangażowania w akcje przeprowadzaną przez grupę znajomych . Akcja ta polegała na spontanicznej zrzutce na wykup ok. 20 koni ze spędu koni rzeźnych. Kogo na tym spędzie  nie było – młode ogierki, poranione konie sportowe, konie, które się znudziły dzieciom, klacze, które zostały zażrebione przed sprzedażą, aby więcej ważyły . Był nawet koń pewnego biznesmena, który według słow handlarza zamknął konia w budynku gospodarczym na daczy, wyjechał i zapomniał konia karmić. Łzy nam ciekły ciurkiem po policzkach, gdy koński szkielet tulił się do naszych rąk…..
 Krotko mówiąc – był pomysł na fundację , ludzie, którzy chcieli poświęcić swój czas i pieniądze, a wyszlo jak wyszło , czyli tak jak zwykle… Konie, które jako tako odchuchałyśmy i wyleczyłyśmy własnym sumptem, zostały przez rzutką  przewodniczącą sprzedane, pieniądze zasiliły jej rachunek. Potem było jeszcze gorzej – w międzyczasie wiele osób zostało przez tę panią oszukanych i nigdy pieniędzy nie odzyskały, w tym niżej podpisana.
To jak ? Pomagać czy nie ? Oczywiście, że tak . Ale z głową , tak aby na zwierzęcym nieszczęściu nie bogacili się rozmaici hochsztaplerzy.
Przechodzę do sedna. Rozejrzyjcie się dookoła – może należy pomoc starszym paniom dokarmiającym koty zimą , może macie znajomych, którzy prowadzą małe lokalne fundacje, zapytajcie w jaki sposób możecie pomoc. Może się okazać, że pomoc finansowa nie jest najważniejsza , czasem można po prostu zorganizować licytacje,  jakiś festyn. Pomysłów na pomoc jest bez liku, nie starczy czasu i miejsca na opisywanie wszystkich.  Podkreślam , że należy działać rozsądnie i celowo , a nie pod wpływem emocji wywołanej wzruszającym zdjęciem .
Wreszcie – jeśli nie znacie nikogo, kto taką działalność prowadzi, popytajcie – czy lekarza weterynarii czy zadzwońcie do najbliższego schroniska . Wolontariusze, którzy zechcą spędzić z czworonożnymi  podopiecznymi, choć trochę czasu  na zabawie lub spacerach są na wagę złota .
Cytując klasyka " Myślcie globalnie, działajcie lokalnie”
Przy tej okazji gorąco zapraszam do zasilenia 1% podatku wspaniałej fundacji zajmującej się adopcjami rodezjanow : Fundacja OGPR KRS nr 0000571073, cel : na RR

PS. Niedawno na FB wyświetlał się taki filmik. Starszy pan w podkoszulku nieporadnie próbował pomoc tonącemu psu . Przy akompaniamencie niepokojącej muzyki pojawiły się napisy – oto pan ratuje psa sąsiadów przed utonięciem. Muzyka narasta, napięcie narasta  ale nie tłumi wymiany zdań pomiędzy starszym panem, a osobą (żoną?) filmującą zdarzenie. Pan krzyczy – Przynieś mi jakąś kurtkę , bo jest cholernie zimno! Pani odkrzykuje : Przecież kazałeś mi się nie ruszać i wszystko filmować!
I napięcie pryska … Pies uratowany – chwała panu! Tyle, że pan ma minę mało bohaterską.. 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz