Wyjaśnię co mam na
myśli używając sformułowania „wkręcanie” w fobie w odniesieniu do rodezjana. Posłużę się do
zobrazowania tego terminu moimi doświadczeniami z końmi.
Otóż wiele lat temu ,
gdy zaczęłam jeździć na moim drugim koniu Edenie zaczęłam spoglądać na świat
jego oczami. A musicie wiedzieć , że Eden jest koniem o osobowości
neurasteniczno paranoidalnej. Pierwsze moje próby samodzielnego wyjazdu poza
teren stajni wyglądały dość żałośnie ….
Koń tylko przekroczył bramę i stawał dęba… Byłam zrozpaczona i uważałam , że nigdy nie wyjadę na nim sama
w teren . Owszem w zastępie innych koni nie było żadnego problemu , ale
samotnie … co to to nie ! Na szczęście miałam jeszcze Bafla , na którym
odbywałam długie konne wycieczki , a na Edenie ćwiczyłam w obrębie ośrodka –
trochę skakaliśmy , trochę jeździłam ujeżdzeniowo. Koń przekonał mnie , że nie ma mowy aby wyjeżdżał
do strasznego lasu . Przełom nastąpił gdy zaczęłam wyjeżdżać z Edenem na
treningi . Dopiero pod wpływem bardzo mądrego trenera dowiedziałam się , że mój
koń oszukuje mnie … z lenistwa. Otóż Eden będąc koniem obrzydliwie leniwym
chciał mnie przekonać , że nic nie wyjdzie z próby zwiększenia intensywności
treningów, nici z pracy… Było mi przykro , bo uważałam , że ofiarowałam mu
swoje serce i czas , a on tak mi się odwdzięczył… Haha.. takie typowe dla ludzi
uczłowieczanie zwierząt. Nic bardziej mylnego – Eden nie rozumował w ten
sposób! Otóż będąc przeuroczym , inteligentnym koniem obdarzonym głęboką
niechęcią do pracy trafił na podatny
grunt - na starszą panią , która z obawy przed upadkiem , walką z koniem
odpuściła mu wszelkie formy aktywności nie będące po jego myśli …
Brzmi znajomo … ??? Ha ha… no cóż większość naszych rodezjanów to przeurocze i
szalenie inteligentne stworzenia…

Słuchajcie dalej … Gdyw pierwszej chwili zrobiło mi się przykro , w kolejnej trafił mnie szlag ! Jak to – tyle
poświęconego czasu , tyle
wydanych pieniędzy a koń mnie nie szanuje ???
Zabrałam się ostro do pracy … Na końskim
pysku zawitał na stałe wyraz ogromnego zdziwienia ! Jak to – ja , JA mam
pracować ??? Nigdy w życiu , nie chce mi się i już ! Oj , ciężko było … byłam
obolała od ciągłych upadków , od żmudnej pracy pot lał się ze mnie i z Edena…
Fakt faktem , że Eden do dziś pozostał
leniem i rzadko chce mu się pracować , ale razem przebyliśmy długą drogę , myślę
że warto było , choć trener rzekł kiedyś , że gdybym włożyła tyle pracy w
innego konia , to miałabym świetnie wyszkolonego i łatwego w obsłudze konia
… Dziś jesteśmy na innym etapie , po
chorobie Eden jest już koniem tatersalowym i obijamy się razem … Wciąż ma
nieznośne fobie , ale ja już nie daję się w nie wkręcać … Bowiem gdy zaczęłam już pracować z Edenem na poważnie i udało mi się
zmusić go do wyjazdu poza stajnie , to byle listek , byle promyk słońca , byle
hałas powodował , że koń doznawał ataku paniki ! A ja razem z nim ! Po pewnym
czasie zorientowałam się , że sama wysyłam sygnały koniowi , ze oto zbliża się
cos groźnego i z pewnością wszystko skończy się źle… Gdy zbliżaliśmy się do ogrodzenia ,
gdzie ostatnio zaszczekał malutki kundelek , a Eden uskoczył, ja już odruchowo spinałam się oczekując odskoku a koń spinał się
razem ze mną. Ja się przygotowywałam na
najgorsze , a on sądził , że OTO NAJGORSZE PRZYCHODZI! A straszne było wszystko – od szczekania psów
, po rowerzystów , białe plamy świeżego śniegu , świeżo wykopany rów( przecież ostatnio tam go nie
było!!) , kałuże z pyłkami kwiatów , kałuże w których odbijało się słonce …
Cały świat był jednym wielkim wyimaginowanym zagrożeniem !
Czy to nie jest podobne do zachowania młodego dojrzewającego
rodezjana, który nagle zdał sobie sprawę , że oto świat jest niebezpieczny a ja
muszę coś koniecznie zrobić ! Zareagować ! Mój pan i ja jesteśmy w
niebezpieczeństwie , muszę coś zrobić , ten facet w kapeluszu i ciemnym
prochowcu jest
P O D E J R Z A N Y ! Dlaczego mój pan nie reaguje!!??
Jedno szczęście , że nie musimy na rodezjanie wysiedzieć w
siodle.
W zasadzie teraz to ja musiałam nauczyć się panować nad sobą
, dla odprężenia zaczęłam gadać do konia , no i przestałam się denerwować na
zapas , owszem musiałam się nauczyć
utrzymywać w siodle gdyby Edenowi przyszło do głowy wykręcić śrubę albo stanąć
dęba … ale szło nam coraz lepiej. Przestalam „wkręcać się” w fobie mojego konia
i przestałam spoglądać na świat jego oczami . Czasem wiem , że coś go może przestraszyć
, specjalnie tam jadę i nie zwracając uwagi na straszny obiekt przemawiam do
niego spokojnie … Jaką miałam ostatnio satysfakcję , gdy mój koń zaufał mi i przeszedł ze mną w siodle
zalaną drogę przez mokradła ,a woda była
po brzuch konia , a biedne psy zostały w tyle bo bały się wejść do ciemnej , brązowej,
bagnistej wody.
Powinnam powiedzieć , że Eden nauczył mnie wiele
jak obchodzić się z rodezjanami …ale różnica pomiędzy koniem a psem jest
zasadnicza ( oprócz rozmiaru) – koń jest zwierzęciem uciekającym a pies
atakującym. Koń wobec niebezpieczeństwa reaguje odruchowo ucieczką , pies
zatrzymuje się i staje twarzą w twarz z niebezpieczeństwem lub też usiłuje sie z nim zmierzyć ,
Jednak i konie i
rodezjany maja ze sobą wiele wspólnego – przede wszystkim wysoką inteligencje i
empatię jeśli chodzi o charakter i usposobienie
, natomiast jeśli chodzi o eksterier – zauważyliście jak harmonijnie zbudowany
jest koń i rodezjan ? Z jak wielką gracją poruszają się konie i rodezjany o
bardzo zrównoważonych , zbalansowanych sylwetkach ? A jeśli mieliście przyjemność obserwować jak
bawią się konie na pastwisku dostrzeżecie
wiele podobieństw do bawiących się rodezjanow
…
Ale to juz temat na inny post ....