-To nowa sukienka? –Tak! – Na pewno spodobałaby się mojej
mamie….
Rozpoczęłam post dialogiem dwóch koleżanek z książki Jana Kamyczka ( czy ktoś pamięta
jego przezabawne książki o dobrym wychowaniu?), który to dialog według autora miał
zwrócić uwagę, że sukienka jest delikatnie mówiąc – niemodna… Dziś łezka w oku
się kręci, gdy pomyśle o zawoalowanych sugestiach i pełnych szacunku słowach,
aby broń Boże kogoś nie urazić .
A jednak jest szacowne grono, które stosuje kamyczkowe
metody – są to tzw. „przyjaciele”, czyli ludzie, którzy uważają się za dobrych
znajomych, ale nie pominą okazji aby po „przyjacielsku” obgadać ( przecież, że
nie w złych celach , tylko tyle aby wyrazić „przyjacielską „ troskę) lub wbić
„przyjacielską „ szpilę … ( ale z wielkiej sympatii właśnie).
Nie wiem , czy osoby te są tego świadome czy też nie, ale z
całych sił umniejszają sukces „przyjaciela” lub wręcz wprawiają w gorszy humor.
„ Wygrałaś?! Super! Bardzo ci szczerze gratuluje! No,wreszcie ci się udało, tak długo czekałaś na swój sukces …. „
„Naprawdę twój pies wygrał wystawę ? Ale to chyba była
niewielka konkurencja….”
„U tego sędziego każdy wygrywa… (tu następuje litania, kto
wygrał u tego sędziego , a nie powinien)
„ O, jaka szkoda, że zostawiłaś sobie tego psa, tamten był
znacznie lepszy! Ten też jest ładny, ale…” ( I nieważne, że twój pies kosi nagrody na większości wystaw)
Myślę, że każdy ma w swoim najbliższym otoczeniu taką osobę
. Cóż - albo ją kochamy ze wszystkimi przywarami albo zaczynamy unikać. Wszystko
zależy od skali problemu, bo jeśli tzw. „przyjaciel” umniejsza każdy nasz
sukces i wprawia nas w zakłopotanie lub wręcz gorszy humor, to sygnał, że
należy poważnie na ten temat porozmawiać.