piątek, 29 grudnia 2017

„Przyjaciele”




-To nowa sukienka? –Tak! – Na pewno spodobałaby się mojej mamie….
Rozpoczęłam post dialogiem dwóch koleżanek  z książki Jana Kamyczka ( czy ktoś pamięta jego przezabawne książki o dobrym wychowaniu?), który to dialog według autora miał zwrócić uwagę, że sukienka jest delikatnie mówiąc – niemodna… Dziś łezka w oku się kręci, gdy pomyśle o zawoalowanych sugestiach i pełnych szacunku słowach, aby broń Boże kogoś nie urazić .

A jednak jest szacowne grono, które stosuje kamyczkowe metody – są to tzw. „przyjaciele”, czyli ludzie, którzy uważają się za dobrych znajomych, ale nie pominą okazji aby po „przyjacielsku” obgadać ( przecież, że nie w złych celach , tylko tyle aby wyrazić „przyjacielską „ troskę) lub wbić „przyjacielską „ szpilę … ( ale z wielkiej sympatii właśnie).

Nie wiem , czy osoby te są tego świadome czy też nie, ale z całych sił umniejszają sukces „przyjaciela” lub wręcz wprawiają w gorszy humor.
„ Wygrałaś?! Super! Bardzo ci szczerze gratuluje! No,wreszcie ci się udało, tak długo czekałaś na swój sukces …. „
„Naprawdę twój pies wygrał wystawę ? Ale to chyba była niewielka  konkurencja….”
„U tego sędziego każdy wygrywa… (tu następuje litania, kto wygrał u tego sędziego , a nie powinien)
„ O, jaka szkoda, że zostawiłaś sobie tego psa, tamten był znacznie lepszy! Ten też jest ładny, ale…” ( I nieważne, że twój pies  kosi nagrody na większości wystaw)
Myślę, że każdy ma w swoim najbliższym otoczeniu taką osobę . Cóż - albo ją kochamy ze wszystkimi przywarami albo zaczynamy unikać. Wszystko zależy od skali problemu, bo jeśli tzw. „przyjaciel” umniejsza każdy nasz sukces i wprawia nas w zakłopotanie lub wręcz gorszy humor, to sygnał, że należy poważnie na ten temat porozmawiać.


czwartek, 28 grudnia 2017

O donosach....



Doskonale pamiętam czasy, gdy donosicielstwo było w cenie, a donosiciel rósł w chwałę będąc doceniony przez ówczesne władze , a to za pomocą intratnego stanowiska, talonu na samochód, benzynę . Donosy wysyłał przeciętny obywatel nie mogąc znieść wzbogacenia sąsiada, jak i kolega z pracy na niepraworządne dowcipy wygłaszane na przerwie przez pozostałych kolegów. Do donosicielstwa zmuszał pewien urząd uzależniając wydanie paszportu na wyjazd zagraniczny – na sympozjum naukowe lub delegację służbową. Firmy prywatne były z góry podejrzane i nękane donosami i  kontrolami. Donosicielstwo było postrzegane przez ówczesne władze jako zdrowy mechanizm oczyszczania społeczeństwa ze szkodliwych złogów. Zaletą był brak poddawania pod wątpliwość przewodniej roli partii, a karana była z całą surowością krytyka systemu, który jak wiadomo był najdoskonalszy pod słońcem.
Jak to się skończyło wszyscy wiemy… Ale czy na pewno się skończyło? Mam wrażenie, że śnię na jawie sen z lat 70 i 80. Na ten czas przypadły moje dzieciństwo i młodość. Ważne było, aby się nie wychylać, nie zadawać pytań, nie wątpić i nie poszukiwać odpowiedzi. Ważne było, aby uczestniczyć w pochodzie 1 majowym i aby zaśpiewać na akademii ku czci porywającą pieśń pt : „Partia nas wezwała na zwycięski bój…” albo „ To idzie młodość, młodość …”  Te radzieckie pieśni wciąż brzmią w moich uszach. Mam wrażenie, że te straszne czasy powróciły. Premiowane są jednostki mierne, bierne, ale lojalne.  Nieważne są kompetencje, nieważna jest prawda, ważna jest post prawda i ślepa lojalność wobec wodza.
W roku 1980 zakwalifikowałam się do finału konkursu „Indeks za debiut” organizowanego przez reżimowy, ale młodzieżowy tygodnik „Razem”. Wygraną dla pierwszych trzech osób był indeks na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. W ciągu kilku dni mieliśmy poradzić sobie z tzw. żywym rzemiosłem dziennikarskim, przeprowadzić wywiady, napisać reportaż, zdać krótką relację z konferencji prasowej. Nie otrzymałam upragnionego indeksu, mimo iż byłam wymieniona w gronie ścisłej piątki finalistów. Ostatnim zadaniem była rozmowa z szacownym gronem dziennikarskim i profesorskim , ja zaś naiwnie przyznałam się do lektury  poetów i pisarzy zdecydowanie nielubianych przez ówczesny reżim. Moje szanse stopniały do zera.
Może to i lepiej… Jeden z kolegów, który otrzymał wówczas upragniony indeks ,  wsławił się pracą w redakcji tygodnika NIE oraz napisaniem biografii Urbana. Nieciekawa perspektywa.
Studia, które rozpoczęłam nijak miały się do dziennikarstwa, zootechnika sprowadziła mnie na ziemię, a nauka pochłonęła resztki mojego literackiego entuzjazmu .
Po ponad 30 latach wróciłam do pisania  i okazuje się, że znów jestem nieprawomyślna. Witajcie po latach cenzorzy moich myśli. Znów czuję się młodo!
Historia ostatnio zatacza koło,a donosicieli ostrzegam -  uważajcie, aby jakaś kończyna wam się w szprychy nie wkręciła…. 

piątek, 22 grudnia 2017

Życzenia świąteczne




Nadchodzą Święta, tak bardzo kojarzone z rodzina i rodzinnym ciepłem…  Niech dla nikogo nie zabraknie miejsca przy stole , niech wszystkie czworonogi śpią syte i bezpieczne w ciepłych domach.

Życzę Wam moi przyjaciele samych dobrych chwil spędzonych w gronie najbliższych. Niech pod choinką nie zabraknie przyjemnych niespodzianek, a przy wigilijnym stole smacznych potraw.

 Niech radość i spokój wypełnią wasze serca.

Moim wrogom zaś życzę dystansu i pokory . Ja i tak będę wiodła swoje bardzo przyjemne życie na przekór wszystkim waszym życzeniom, więc im więcej luzu tym więcej zdrowia . Psychicznego !

środa, 20 grudnia 2017

Tekst poprawny politycznie :)



Ciekawi mnie , czysto z empirycznych powodów, jak mógłby wyglądać mój blog, aby był uznany jako prawomyślny. Oto mała próbka :

     Z radością i rosnącą ekscytacją jechałam na wystawę psów rasowych w miasteczku X. Był piękny letni dzień. Radością napełniał mnie fakt, że spotkam wszystkich moich tak dawno nie widzianych przyjaciół, spędzimy miło czas na przyjacielskich pogaduszkach. Jak zwykle organizacja była na wysokim poziomie, za co dziękuje wszystkim działaczom Oddziału w X. Szczególne podziękowania składam  na ręce  pani Zosi z sekretariatu, która jak zwykle z ujmującym uśmiechem witała wszystkich wystawców. Jakie to szczęście was znów spotkać – Basiu, Krysiu, Janku, Elu i Kasiu. Cenię sobie wasze przyjacielskie i wysoko merytoryczne uwagi, zawsze wracam z naszych spotkań wzbogaconą o nową wiedzę , którą mogę krzewić w  lokalnej społeczności. Jakież to szczęście patrzeć na tak licznie zgromadzone przepiękne egzemplarze naszej rasy . Ach, sędzia będzie miał trudny orzech do zgryzienia, wybrać najlepszego psa spośród tak wspaniałych przedstawicieli. Zresztą dziś nie ma przegranych – są sami wygrani! Jest i sędzia - co za radość znów go ujrzeć !
Sędzia dokonał jedynie słusznego wyboru. Choć było trudno, ale sprostał zadaniu – nasz mentor, nasz Bóg. Nie martw się Krysiu , że pies Kasi wygrał. Następnym razem Twój wygra, zresztą Kasia wie, że musi dać ci szansę i ona teraz nie będzie jeździć na wystawy. Każdy przecież musi mieć szansę aby otrzymać ten upragniony złoty krążek. Nie mogę się doczekać już szczeniaczków po Kasi piesku, jest taki piękny, na pewno będą tez piękne – choć przyszła mamusia jest taka trochę inna. Ale przecież w dokumentach ma wpisane jakiej jest rasy ? Poczytałam trochę o tej genetyce, to taka magia. Niby takie małe drobinki co to ich nie widać gołym okiem i one maja tworzyć dużego pieska…? Nie będziemy zaprzątać sobie głowy takimi głupotami, ważne , że spotkaliśmy się i pośmialiśmy. Jankowi dziękuję za przepyszne ciasto – palce lizać . 
To był taki cudowny dzień !
Wszelkie podobieństwo do osób rzeczywistych jest całkowicie przypadkowe.
PS nr 1 Chętnym przekażę telefon mojego dilera.
PS nr 2 Wróć… Informacja dla tych co pozbawieni są poczucia humoru. To ostatnie to był żart. Nie chcę, aby CBA lub CBŚ wyważyło drzwi mojego domu o 6 rano…

czwartek, 14 grudnia 2017

Krotko o kolorach i donosach...




Pytanie: Po czym poznać , że słonie są w lodówce?
Odpowiedź: Po śladach na maśle…
Taki sucharek na początek, aby ktoś kto pisze donosy wiedział, gdzie zostawił ślady .



Jakiś czas temu pewien ekspert na pewnej grupie poddał  pod wątpliwość tezę, która postawiłam w tekście o Światowej Wystawie w Lipsku. Chodziło w tej tezie, że preferencje sędziów zmieniają nieodwracalnie wygląd rasy – hodowcy zaś hodują to co sędziom podoba się najbardziej. I nie jest to specjalnie odkrywcza teza, ponieważ cały świat kynologiczny o tym trąbi , nie wyłączając samych sędziów. Jako przykład podałam coraz ciemniejsze umaszczenie rodezjanów – wręcz czerwono mahoniowe i zanikanie  jasnych lub pszenicznych rodezjanów .
Jako argument przeciwko temu co napisałam ekspert załączył zdjęcie z Kenii z uzasadnieniem, że na tle takiej scenerii ciemno umaszczone rodezjany będą wtapiać się w otaczający krajobraz.
Śpieszę wyjaśnić, ze w naszym Trójmiejskim Parku Krajobrazowym ciemno umaszczone rodezjany również stapiają się z tłem jesiennego bukowego lasu. Na dowód załączam zdjęcie.
Jest tylko  jeden problem – ojczyzną rodezjanów jest jak nazwa wskazuje Rodezja, czyli obecnie Zimbabwe i część Republiki Południowej Afryki. To tam rasa powstała – nie w Kenii, Wybrzeżu Kości Słoniowej lub Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.
A o donosach będzie poźniej….