sobota, 25 listopada 2017

O spacerach słów kilka ....




O spacerach słów kilka
Jako właścicielka  trzech dużych psów ( średnio 67 cm wysokości w kłębie i około 40 kg żywej wagi )i aktywna spacerowiczka apeluję do właścicieli małych piesków : Zacznijcie kontrolować poczynania waszych milusińskich. Komendy posłuszeństwa i ogólnej psiej ogłady społecznej też są dla miniaturek.

Oto pani, która zagłębiona w ożywionej konwersacji z komórka  idzie naprzeciw mnie z wózkiem dziecinnym i jamnikiem szorstkowłosym . Wózek się toczy ,  jamnik  zaś prowadzony na automatycznej smyczy niebezpiecznie się spina .I jak przypuszczałam , w momencie gdy mijamy tę gromadkę , jamnior wyskakuje z jazgotem spod wózka w stronę moich psów prowadzonych na smyczy. Moje – też stają dęba , bo nie spodziewały się takiego ataku , mało nie ląduje na kolanach , gdy prawie 120 kg wyskakuje w powietrze, a pani jakby nigdy nic mija mnie mówiąc do komórki : O mój Boże , jakie agresywne psy!  Zaniemówiłam, ale po chwili uświadamiam sobie, że zachowania tego jamniorka są już utrwalone i „normalne” dla tej pani, która ani sekundy nie przeznacza na jego wychowanie .  

Przykład kolejny – zbliża się do nas ( my na smyczy) mała ,nieokreślona z rasy suczka w olbrzymim kagańcu. Suczka warczy i wyraźnie nie ma dobrych zamiarów, za nią majaczy jakaś pani.  Moje psy już napięte , bo oczekują ataku. Zatrzymuję się , wszak stojąc wbita kończynami w ziemie mam większą szansę na utrzymanie równowagi. Pani nie reaguje , a suczka ewidentnie ma ochotę kogoś gryznąć, tylko ilość psów trochę ja onieśmiela.  Proszę panią o odwołanie suczki  i zapięcie na smyczy , abym mogła spokojnie przejść . W odpowiedzi słyszę : „Ona nic nie zrobi , ma przecież kaganiec !” O zgrozo!
Tak a ` propos hasło  „nic nie zrobi” jest nader często nadużywane wobec małych piesków , które albo biegają bez smyczy albo są prowadzone na smyczy automatycznej czyli bez kontroli.  Automatyczna smycz daje właścicielowi psa iluzje panowania nad psem , zaś psu daje złudne wrażenie , że sytuacja wymaga jego interwencji, bo jak wiadomo wszystkie duże psy to krwiożercy. Nauczyłam się , że gdy spotykam luzem biegającego psa i jego właściciela, który za żadne skarby świata nie chce zawołać pupila ani tym bardziej wziąć go na smycz, to spuszczam ze smyczy mojego Homera. Ja wiem, że ten poczciwy, dobroduszny przyjaciel świata nic nikomu nie zrobi, ale jego postura robi wrażenie – i na psiaku latającym luzem jak i na jego beztroskim właścicielu.  Homer biegnie aby się zaprzyjaźniać , a spłoszony psiak bierze nogi za pas w akompaniamencie gorączkowego nawoływania swojego pana.  Homer wraca zawiedziony, a ja daje mu nagródkę , że nie zjadł tatara z maltańczyka, yorka czy innego maleństwa, które przecież „nic nie zrobi”.




piątek, 24 listopada 2017

Refleksje po Światowej, part ostatni




I ostatnia refleksja dotyczy organizacji Światowej Wystawy w Lipsku.  Spodziewałam się organizacji na wysokim poziomie, jak na Niemców przystało.  Niestety czekało mnie rozczarowanie. . Po pierwsze wiele osób ( między innymi i ja) nie otrzymało wejściówek i numerów startowych, które są zazwyczaj przesyłane mailem na kilka dni przed wystawą. Na pięć dni przed wyjazdem zaczęłam się niepokoić . Wysłałam maile z zapytaniem na podane adresy. Nic. Cisza. Zaczęłam dzwonić … i tu niespodzianka ! Nikt nie pracuje w biurze, bo … wszyscy są już na wystawie w Lipsku , ale można się dodzwonić na jeden jedyny telefon kontaktowy , który dyktuje pani oczywiście w języku niemieckim. Jeśli ktokolwiek miał kiedykolwiek do czynienia z liczbami w języku niemieckim, to wie , że są podawane odwrotnie – czyli najpierw jedności a potem dziesiątki i w kategorii niezrozumiałych kalamburów liczebnych są zaraz po liczbach francuskich , na pozycji drugiej! Wydawać by się mogło, że nagranie zapowiedzi  w kilku językach świata tak, aby było zrozumiałe nie tylko dla niemieckojęzycznych wystawców nie powinno nastręczać dużego problemu… Jednak się myliłam. Gdy po raz enty odtwarzałam zapowiedz aby „przerysować „  liczby  przy pomocy mocno zakurzonej znajomości języka jeszcze z liceum, byłam bliska zawału. Jest poniedziałek , jutro wyjeżdżam , dobrze , że choć potwierdzenie przyjęcia mam wydrukowane. Zaczęłam dzwonić , ale oczywiście linia była wciąż zajęta. Powrót do zapowiedzi nagranej w biurze , aby upewnić się czy ją  dobrze zrozumiałam. I tak dzwoniłam przez cały dzień, odbijając się od ściany , Az wreszcie pojawił się wolny sygnał… Hurra!!! Nareszcie ! Moja radość zaprawiona lekka obawą jak ja się dogadam po niemiecku sczezła niczym śnieg w lipcu. Nikt nie odbierał… I tak kilkanaście razy…
Zakończenie – wejściówki i numery startowe nadeszły mailem  w dniu, w którym miałam wyjeżdżać. Rano. I to z dwóch źródeł – z Niemiec i Finlandii. Uff…
Na miejscu radość wielka, udało mi się wejść na teren wystawy dzień przed rozpoczęciem i zostawić klatki i inny nieporęczny bagaż wystawowy. Z uwagi, że dnia następnego  przyjechałam na miejsce wystawy dość późno, było to ogromne ułatwienie. Nie musiałam brnąć w tłumie sześciu i pół tysiąca wystawców, którzy – mam wrażenie- wyprowadzali cały dobytek życia na spacer na wystawę. Oto jechały spiętrzone , szczekające klatki, jazgotliwe piętrowe spacerówki, rozmaite wózki i wozy , a to wszystko wśród przeciskających się na parking samochodów. Zgroza!  Przemknęłam przez bramki, spocona pognałam do hali , pies zniesmaczony dynda na smyczy . A tu kolejna konsternacja – nie ma budki, nie ma krzesełek. Po chwili znajduje je wciśnięte gdzieś w trzecim rzędzie. Ktoś zapewne się wkurzył, że bladym świtem nie znalazł już wolnego miejsca.
Dobra , sytuacja wydaje się opanowana, wychodzę na ring aby odprężyć psa i siebie, a koleżanka woła za mną , abym uważała, bo wykładzina jest niebezpieczna. Przyglądam się bliżej , wygląda przyzwoicie, dopiero gdy zaczynam biegać czuję , że rusza się pod nogami. Wykładzina na ringu składała się z kwadratowych kawałków , ciasno leżących jeden obok drugiego , tylko zewnętrzne krawędzie  były przymocowane do podłogi za pomocą taśmy . Taki patent może sprawdzać się w statycznych sytuacjach , ale nie wtedy gdy zacznie biegać po nim setka ludzi i to w dużym tempie. Dość  powiedzieć , że dzień zakończył się jednym złamaniem żebra i kilkunastoma mniej groźnymi upadkami ale też dyskwalifikacją psa, którego właścicielka upadła , a ten ze zdenerwowania podskoczył  z warkotem do najbliżej stojącego psa.
Biuro organizatorów przyjęło wszystkie zgłoszenia i myślicie, że dnia następnego sytuacja uległa zmianie ? Może zmiana polegała na tym, że kolejnego dnia więcej kafelków wykładziny było naruszonych , wciąż któryś samoistnie wyfruwał spod nóg biegnących ludzi , wtedy nadchodził smętny pan z taśmą i mocował krnąbrny kawałek wykładziny do podłogi. Gdy spytano DLACZEGO na miłość Boską nie zostały przyklejone wszystkie kawałki wykładziny do podłogi , enigmatyczna odpowiedz brzmiała   :”Właściciel terenu nie zgodził się …”
Kochani, nie narzekajcie więc na organizację naszych rodzimych wystaw międzynarodowych i krajowych. Naprawdę u nas nie jest pod tym względem żle. O czym można się przekonać jeżdżąc na duże, zagraniczne wystawy .

czwartek, 16 listopada 2017

Refleksje po Światowej, part 2



Zwykłam powiadać  , że jeśli sędzia dokonuje wyboru Best of Breed i wybór pada na weterana, to znaczy , że wcześniej popełnił jakiś błąd. Szczególnie, że wyboru najlepszego weterana psa i suki dokonywali inni sędziowie , liczebność w klasach weteranów wynosiła odpowiednio 5 psów i 10 suk. Zaś liczebności w klasach psów  dorosłych ? Odpowiednio – klasa pośrednia  23 psy, klasa championów 38 psów, klasa otwarta również 38 psów. Nie sądzę więc, że nie znalazł się choć jeden doskonały przedstawiciel naszej rasy pośród 99 dorosłych psów. Myślę , że gdy sędzia zobaczył w ringu przedstawicieli młodzieży ( wybór innych sędziów) przedstawiciela psów dorosłych ( onże sedziował) , suk dorosłych ( inny sędzia) oraz weteranów ( inni sędziowie) dostrzegł ogromna różnicę w jakości i ratował sytuację. Niestety mleko się rozlało i zaszczytny tytuł Zwycięzcy Świata przypadł psu, o którym parę  osób powiedziało , że nie powinien mieć nawet oceny doskonałej….
Przygotujcie się więc na liczna rzeszę potomstwa  Zwycięzcy Świata ze stroma łopatką i ściętym zadem. Tytuł wymazuje wszelkie wady.  Obym była złym prorokiem…
Czy zauważyliście jak niewiele rodezjanów można  dziś nazwać pszenicznymi ??? A przecież to podstawowe umaszczenie naszej rasy . Na światowej wystawie widziałam ledwie kilka rodezjanów o umaszczeniu choć trochę zbliżonym do pszenicznego. Królowały za to wszystkie odmiany umaszczenia czerwono pszenicznego lub wręcz mahoniowego. To skutek preferencji sędziow oceniających rasę – jak powszechnie wiadomo umaszczenie czerwono pszeniczne uważane jest za bardziej efektowane (!?) . No i mamy – efektownie umaszczone rodezjany, które na tle sawanny błyszczałyby jak świeżo wyłuskany kasztan z łupiny.
Uważam, że karygodnym jest zapraszanie do sędziowania ras na wystawie światowej tzw. allrounderow, czyli sędziów posiadających uprawnienia do sędziowania wszystkich ras.  Szczególnie do sędziowania tak licznych ras jak nasza. Liczebność świadczy o popularności, błędny wybór oznacza popularyzację wady.  Nie mówię tutaj o moich preferencjach – w końcu każdy ma określony gust , jakiś pies może się bardziej lub mniej podobać . Ja mówię o wadach ! Mogę preferować psy bardziej eleganckie  lub bardziej ciężkie , ale nie mogę przejść do porządku dziennego nad wyborem spośród tak licznie zebranych przedstawicieli naszej rasy psa o wadliwym grzbiecie lub okropnej głowie. Czy nad wyborem  psa o groteskowo krótkiej i krępej sylwetce , groteskowej przy olbrzymiej głowie o nie fajnym wyrazie,  ale prowadzonym przez znana handlarkę.
Kolejna refleksja  - jeśli prześledzicie wystawy europejskie lub światowe zauważycie, że psy się zmieniają , ale handlerzy są wciąż ci sami…. Na marginesie – opłata za wejście na ring w towarzystwie „znanego handlera” wynosi 300 EUR , dalsze opłaty uzależnione są od osiągniętego wyniku. Jak dla mnie to trochę szalone i mało zabawne. Bo choć  w myśl powiedzonka „kto bogatemu zabroni….. „ nie mam nic do tego na co kto przeznacza swoje pieniądze, ale  w tym przypadku to trochę jak sprzedaż świetnie wyremontowanego auta po dachowaniu i zapewnieniu nabywcy, że auto nigdy nie miało wypadku…  Po prostu oszustwo.
W załączeniu zdjęcia Zwycięzców Swiata i Europy sprzed kilku lat. Oceńcie sami.



środa, 15 listopada 2017

Refleksje po Swiatowce part 1




Chciałam podzielić się z Wami kilkoma przemyśleniami po tegorocznej Światowej Wystawie Psów , która odbyła się w Lipsku w Niemczech.
Tegoroczna lokalizacja  spowodowała ogromne zainteresowanie psiarzy i liczne zgłoszenia. Dość powiedzieć, że zgłoszenia na jednodniową  wystawę towarzyszącą  GERMAN WINNER zostały zamkniete jeszcze przed upływem drugiego terminu . Z uwagi na bezpieczeństwo i możliwości lokalowe zgłoszenia zostały ograniczone do 6,5 tysiąca ! Zaś na Światową Wystawę zgłoszono ponad 30 tysięcy psów ! Nasza rasa – Rhodesian Ridgeback była jedną z najliczniej reprezentowanych ras – odpowiednio German Winner 164 i WDS 320 osobników. Tak liczne zgłoszenia zaskoczyły chyba i organizatorów , ponieważ ostatecznie rasę oceniało 4 sędziów , a nie dwóch jak planowano .
Po raz pierwszy na wystawę jechałam z radością – wiedziałam bowiem, że spotkam dawno niewidzianych przyjaciół , spędzimy  miło razem czas, pogadamy , pośmiejemy …  A jeśli chodzi o ewentualny sukces wystawowy zakładałam, że jeśli uzyskamy minimum – czyli ocenę doskonałą to będzie świetnie. Udało się nawet ciut lepiej, ponieważ moja suczka została wybrana zarówno pierwszego jak i drugiego dnia  do ścisłej czołówki ośmiu najlepszych suk w klasie championów.
Jednak pomimo wspaniałych spotkań oraz wyników z wystawy wracałam już mniej radośnie, wręcz z ciężkim sercem. Po raz kolejny byłam świadkiem degeneracji naszej rasy….  Ktoś oburzy się na  zbyt mocne słowa, ale to nie tylko moja opinia. Takie słowa słyszałam  , gdy w ringu  dokonywano wyboru najlepszego psa i suki Świata 2017. Ludzie patrzyli na siebie w osłupieniu i powtarzali – „Horror! Co się dzieje?! Chcą zniszczyć naszą rase …?”  Kto ? Co? Dlaczego?
Postaram się odpowiedzieć . Dość długo wstrzymywałam się od napisaniu tekstu o „szkodnikach rasy”, wstrzymywałam się z dość oczywistego względu. Otóż regulamin ZKwP zobowiązuje mnie do wstrzymania się od wyrażania krytycznych opinii na temat sędziów kynologicznych. Niestety dłużej się nie da…. W jednym z tekstów napisałam o szczególnej roli jaka pełni sędzia Kynologiczny w kształtowaniu rasy. No właśnie – kształtowaniu. Ras nie trzeba kształtować , należy utrzymać je w doskonałej kondycji i zdrowiu, odpowiednim dla standardu  typie i charakterze odpowiednim dla przeznaczenia rasy.  A jak jest w rzeczywistości ? Każdy z nas o tym wie…. Jeśli  sędziuje ktoś kto ma słabe pojęcie o rasie , to popełnia liczne błędy , a konsekwencją błędu jest premiowanie wadliwych psów do dalszej reprodukcji.  Znam naprawdę niewielu hodowców, którzy przy wyborze reproduktora dla swojej suki kierują się wyłącznie wiedza i własnym doświadczeniem. Znakomita większość dokonuje wyborów  spośród zwycięzców. Nieważne , ze pies ma nieprawidłowy grzbiet lub głowę .. ale przecież jest Zwycięzcą Świata !!!! No niech będzie , nie zazdroszczę wygranej , gratuluję zwycięzcom zwycięstwa, ale …. Wiem, że po zwycięstwie do danego psa ustawi się kolejka  hodowców chętnych aby pokryć swoje suczki . Wada zostanie powielona , zwielokrotniona i wyolbrzymiona….  Wyboru najlepszego rodezjana w rasie na Wystawie światowej dokonywał sędzia, który gdy miał wątpliwości to mierzył pręgi psom …. Gdy to zobaczyłam to ręce mi opadły ze zdumienia i niedowierzania.
Czym rodezjany  zasłużyły sobie na to, aby na tak prestiżowej imprezie oceny dokonywali sędziowie,  o których nikt wcześniej  w naszej rasie nie słyszał ? Dlaczego na drugiej z rzędu wystawie światowej oraz europejskiej ocenia naszą rasę ten sam sędzia? Nie ma innych „specjalistów”  na całym świecie???

środa, 1 listopada 2017

Wspomnienia


Wspomnienia….
Dziś jest dzień, gdy wspominamy naszych najbliższych , którzy odeszli…. Nie dziwcie się więc, że wspomnę moje psy, które przeszły tęczowy most i są już po drugiej stronie.
Ktoś może się oburzyć  : Jak to?! Tak się nie godzi! To tylko psy!
Tylko??? Czy aż ? Czy ktokolwiek powie : Ach, nie płacz ! To był TYLKO przyjaciel!
Wszystkie moje zwierzęta mają osobny kąt w moich wspomnieniach. Ja  czuję , że nie odeszły , czekają tylko na moment, kiedy znów będziemy mogli się przytulić .
Jeśli istnieje niebo dla ludzi, istnieje również dla zwierząt.
Szczerze to wolałabym się w nim znaleźć razem z moimi psami, kotami niż z ludźmi.
Terra, Brema, Duma , Sambra,  Puszek, Kocia, Puma i Kropeczka – nie odchodźcie za daleko ….