środa, 11 stycznia 2017

O koniach i o dominacji ... część 1



O dominacji słów kilka....
Jeśli miałabym wybór między podporządkowanym koniem a koniem dominującym wybrałbym dominanta...Dziwne? Tylko na pozór... koń dominujący jest pewny siebie i jeśli zaakceptuje nasza rolę przewodnika będzie idealnym towarzyszem długich wędrówek . Kon wycofany i podporządkowany będzie niestety koniem nieprzewidywalnym w ekstremalnych sytuacjach . Jeśli nie opanujemy jego strachu to możemy być w poważnych tarapatach... innymi słowy koń pewny siebie jest dla mnie bardziej przewidywalny niż koń podporządkowany ale płochliwy . Wytłumaczę na przykładzie moich dwóch koni – Bafla i Edena. 

Baflo to koń po przejściach – najpierw poddany morderczym treningom , którym fizycznie nie sprostał , został  więc odsprzedany do szkółki , gdzie przez kilka lat cierpliwie znosił  nieumiejętną jazdę dzieci  i dorosłych.  Potrafił pokazać swoją niezależność i wtedy delikwent lądował na ziemi , a na Bafla wsiadał instruktor ..  nagle okazywało się , że nie ma żadnego problemu – z ruszeniem z miejsca , z zagalopowaniem. Baflo protestował przeciwko  obijaniu grzbietu, szarpaniu  pyska , a już najbardziej protestował przeciwko palcatowi.. Nie daj Boże , gdy  adept jeździectwa   chciał zagalopować i nie wiedząc jak konia do tego zmusić , trącał go bacikiem… O biada mu , biada … Zręcznym  ruchem zadu Baflo umieszczał nieszczęśnika na ziemi …
Baflo prezentował się bardzo godnie i dostojnie , więc nie miałam wątpliwości , że to wymarzony koń dla mnie – myślałam - poduczę się na nim jeździć , bo to taki profesorski koń – cierpliwy i ułożony. Jakie było moje zdziwienie , gdy po raz pierwszy mnie wysadził z siodła przy  próbie galopu.         
   Jego poprzednia właścicielka również była bardzo  zdziwiona,  po czym udzieliła mi rady – Musi pani konia wybatożyć , aby panią słuchał , inaczej będzie robił z panią co będzie chciał! 
Po takiej radzie stwierdziłam , że trudno nie będę galopować i już . Wystarczą mi spacery po lesie w stępo-kłusie.  Baflo rzadko wypłaszał się , owszem czasem odskoczył , ale był przyjemnym , stabilnym koniem do  długich wędrówek  po lesie. Nigdy nie bałam się , że gdzieś zabłądzimy , miał wbudowany bezbłędny GPS ! 
 Pamiętam , że kiedyś  kłusowaliśmy szeroką drogą w lesie i poczułam , tak poczułam , że Baflo chce zagalopować … Wystarczyło delikatne muśnięcie  łydek i pofrunęliśmy przed siebie. To on dał sygnał, że furtka do porozumienia została otwarta.  Odtąd nie było żadnego problemu z zagalopowaniem ,  właściwie z niczym oprocz… wizyt weterynarza i wejścia do przyczepy. Oba te zdarzenia wyzwalały w Baflu chęć walki na śmierć i życie. Do dnia dzisiejszego mój weterynarz wspomina  probę podania zastrzyku przeciwbólowego Baflowi , a miało to miejsce 10 lat temu!  Zerwany uwiąz , zerwany kantar, podeptany i przerażony weterynarz i wspinający się  Baflo aby przednimi kopytami  w niego uderzyć .  Ja również tego nie zapomnę ,  nie miałam zupełnie  pojęcia , że mój przemiły koń może się tak zachować . Poprzedni właściciele twierdzili, że to taki koń bezproblemowy w obsłudze !
 Od tamtej pory wszelkie zastrzyki  podawałam  sama , trochę się kłóciliśmy przy tym , ale nie próbowałam nawet zakładać żadnego poskromu , bo wiedziałam , że godność Bafla nie zniosłaby takiego poniżenia. Jeśli chodzi o wejście do przyczepy to sprawa przedstawiała się  beznadziejnie .  Znow pozrywane kantary , dziura w przyczepie, przyczepa przewrócona … to wszystko w tym temacie pokazał mi Baflo. Dopiero gdy nastał Eden – drugi koń , który nie widział żadnego problemu z wejściem do przyczepy , Baflo jakoś  z trudem dał się przekonać … dla towarzystwa .
Baflo był i jest naturalnym liderem . Do któregokolwiek stada nie został dołączony przejmował przywództwo , oczywiście czasem  ślady zębow lub kopyt  na grzbiecie świadczyły o odbytej walce, ale generalnie konie natychmiast go słuchały. Co z tego wynikało  ? Otóż Baflo był mistrzem ucieczki , znajdował obejścia i wyjścia  z rożnych pastwisk i wyprowadzał całe stado . Nigdy nie zapomnę jego zadowolonej miny , gdy z rozwianą grzywą galopował przez mokradła a za nim kilkanaście koni , czuł się chyba jak bohater filmu o dzikich mustangach…    W stajniach też nie dość , że sam otwierał rozmaite patenty , to również uwalniał inne konie . Dziś ma już 25 lat co dla konia jest wiekiem poważnym i takim Baflo się stał   ale jego poczucie humoru wciąż mnie ujmuje. Wciąż potrafi wystawić koniuszek języka i domagać się masowania nozdrzy i języka… Robi wtedy taką maślaną minę …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz