piątek, 13 stycznia 2017

O dominacji troche inaczej - część 2




Eden zwany Edkiem.  Dołączył do naszej rodziny w wieku 7 lat. Był bardzo spokojnym i ułożonym koniem, aż za spokojnym… Wykonywał wszystkie polecenia , skakał jak z nut , jak nakręcona zabaweczka… 
Tylko , że nie było w nim  konia właściwego… Gdy wchodziłam do jego boksu nie zwracał na mnie uwagi – stal z opuszczoną głową odwrócony do ściany. Byłam przyzwyczajona do radosnych powitań Bafla , do jego niecierpliwego poszukiwania przysmaków , do trochę brutalnego domagania się więcej i więcej … a  tu konia nie ma. Miałam wrażenie , że wszystko mu jedno – czy jestem czy  nie. 
Po kilku miesiącach pracy – z ziemi przede wszystkim  - Eden zaczął się otwierać … No i wyszły na światło dzienne wszystkie jego lęki – rzeczywiste i wyimaginowane , z przewagą tych drugich.  Eden  w istocie okazał się koniem „złamanym” , poprzedni właściciele w dość brutalny sposób zmusili go do posłuszeństwa i koń zamknął się na amen.  Na pozór był bardzo spokojny i grzeczny , czasem tylko jego reakcje szokowały mnie – na przykład  jak wtedy gdy rzucił się na klacz w stadzie i zaczął ją gryźć w szyje . Poranił ją , a ja zupełnie nie wiedziałam dlaczego tak zareagował… I to wałach ! Krok po kroku otwierałam konia i niestety dla siebie wypuszczałam kolejne demony. Eden nie umiał kompletnie zachować się w stadzie koni więc reagował agresja , bez przerwy leczyłam ugryzienia, opuchlizny  po skopaniu … Eden rósł przez pierwsze 7 lat  swojego życia w izolacji od stada – jedna pseudo teorii dotyczących wychowu koni sportowych mówi właśnie o konieczności izolowania koni od siebie aby nie uległy urazom.  Eden wiódł smutny żywot konia sportowego sporadycznie wyprowadzanego na skrawek ziemi o wymiarze mojej sypialni . Wychodził wyłącznie na treningi i na zawody.
Gdy odkrył przestrzeń i inne konie zupełnie nie wiedział co ma z tym wszystkim zrobić , jak się zachować … Właściwie pierwsze nasze wspólne lata to były nieustające kontuzje , ponieważ Eden szalał jak  młody źrebak . Oprócz tego  ulegał panicznym napadom lęku , do tej pory świat był ograniczony stajnią , przyczepą … oraz szklaną szybą , która sam postawił miedzy światem a sobą … z lęku. Wydobywałam konia , ale w zamian fundował mi niespodzianki  w  postaci zrzutek  przy każdej nadarzającej się okazji.  Dla niego świat był najstraszniejszym miejscem , gdzie każdy listek , pyłek , ptaszek , trzask złamanej gałązki był zwiastunem nadchodzącego niebezpieczeństwa.  Po latach dopracowaliśmy się fajnego kompromisu , ale wciąż Eden  nie jest koniem , który odważnie spojrzy niebezpieczeństwu w pysk…  Za to wita mnie już  zawsze rżeniem , gdy wchodzę do stajni … potrafi się wtulić  w ramię i tak stać przez chwilę…
Baflo z Edenem stanowią dziś  cudowną parę – Baflo realizuje się przy Edenie jako przywódca ,  Eden ma swojego prywatnego body guarda. Czasem mam wrażenie , że Baflo bardziej potrzebuje Edena niż na odwrót … uczuciowy Baflo nawołuje Edena , gdy jeździmy na placu , wita go serdecznie gdy wyprowadzam go na pastwisko … A Eden … a Eden po prostu pozwala się kochać …
Jak ta historia ma się do dominacji ? Otóż często ludzie mylą dominacje z agresją , stawiają znak równości pomiędzy jednym i drugim. Nic bardziej mylnego – zrównoważony dominant , który uzna przywództwo w stadzie jest najbardziej przewidywalnym i stabilnym zwierzęciem. Można na nim polegać , nigdy nas nie zaskoczy niezrozumiałym i agresywnym zachowaniem .  Za to podporządkowany osobnik , któremu oddamy niechcący przywództwo lub który musi skonfrontować się ze światem  może zachować się w sposób zupełnie niespodziewany i agresywny z powodu absolutnego braku gotowości  .  Słaby psychicznie osobnik ulega ciągłym frustracjom  konfrontując swoje możliwości z światem zewnętrznym. A frustracja leży u podstaw agresji …
Ale to temat na inny tekst … i chyba nie tylko o zwierzętach ….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz