1.
Nie każdy pies rodowodowy jest psem wystawowym.
Edit. Oczywiście mam na myśli rodowód ZKwP, a nie Stowarzyszenia Psa Burka.
W miocie rodzi się zazwyczaj kilka lub kilkanaście ( jak w
naszej rasie) szczeniąt. Każde szczenię otrzymuje metryczkę – czyli promesę
wydania rodowodu przez Związek Kynologiczny w Polsce. Pewna wstępna selekcja szczeniąt jest możliwa na etapie pierwszych
tygodni , kolejna na etapie kilku miesięcy , ale i tak w wieku 18 miesięcy może
się okazać , że pies nie rozwija się tak jak przypuszczaliśmy i na wystawach raczej ma marne szanse. Co robi w tym momencie dobry hodowca ?
Wycofuje psa z programu hodowlanego , co za tym idzie również i z wystaw. Co
robi w tym momencie świeżo upieczony właściciel pierwszego w życiu rodezjana?
Po pierwsze wynajmuje zawodowego handlera i z nim jeździ na wystawy –
profesjonalista potrafi ukryć pewne wady przed sędzią, a sędzia też człowiek –
może kierować się przy wyborze zwycięzcy znaną sobie twarzą ( handler). O ile nie ma nic złego w
korzystaniu z pomocy profesjonalistów ( w końcu dobry handling to prawdziwa
sztuka) , to problem rozpoczyna się w momencie gdy pies ma dość poważne wady ,
które umiejętnie korygowane handlingiem nigdy w ringu nie wyjdą na jaw. Poza ringiem
owszem , ale kto tam będzie sobie zawracał głowę jak pies wygląda poza ringiem
skoro na Facebooku ma genialne zdjęcia.
Ktoś zapyta – dlaczego Cię to boli? A niech sobie jeżdżą ,
niech wygrywają , w końcu kto bogatemu zabroni… Otóż boli mnie powtarzalność
wad , powtarzalność do tego stopnia , że staje się nie wadą ,ale standardem.
Stąd mamy rosnącą liczbę rodezjanów o nieprawidłowym , mahoniowym umaszczeniu (
Bo ja lubię „czerwone” – cytat z pewnego sędziego) , rodezjanów krótkich , o
zwartym ciele boksera , wreszcie o nieprawidłowych grzbietach – ściętych jak u
pointera. Dochodzi do sytuacji , gdy
prawidłowo zbudowany rodezjan otrzymuje niższą ocenę od sędziego, bo jest … za
długi.
Skoro na 10 rodezjanów
w ringu jeden jest długi , a pozostałe krótkie – to które są
prawidłowe? Te, które są w większości. Za ringiem zmagania konkurentów
obserwuje publiczność - nowicjusze
hodowcy, świeżo upieczeni właściciele. Nie mają doświadczenia, bo i skąd mieliby
je mieć. Skoro go nie mają, to będą kierować się w przyszłości wyborami
sędziego. Ujmując to w skrócie – im więcej wygranych na koncie psa tym większa
pewność , że jest prawidłowy. Hodowca nowicjusz upraszcza sobie wybór
przyszłego reproduktora kierując się liczbą championatów uzyskanych przez psa .
W ten sposób wada nie dość , że ujawniona ( za większość wad odpowiadają recesywne geny) to zostanie utrwalona w
populacji.
PS . 1 Zdarza się , że nieuczciwy hodowca sprzedaje szczenię
„na wystawy” obdarzone wieloma wadami , poza jedną – szczenię ma pręgę. To nic,
że ma nietypową główkę, umaszczenie , ruch , często inne wady genetyczne – np.
zrost ogonka. Ale ma pręgę i tylko ta według niego liczy się na wystawach. Oczywiście
nieświadomy właściciel przeżywa ogromne rozczarowanie, gdy czyta na wystawie w
karcie ocen „Nietypowy dla rasy ruch, zapadnięty łekowaty grzbiet, słabe kątowanie przodu i tyłu ” i nie wie o
co chodzi, bo przecież kupił psa z rodowodem na wystawy.
PS. 2 Zdarza się, że hodowca uczciwie informuje o wadach
szczenięcia i mówi, że na wystawach raczej będzie osiągać kiepskie oceny. Jakież zdziwienie , gdy pies zaczyna mimo wad
wygrywać … Operacja ? Handling ? Pełen szacunek dla profesjonalnej pracy
handlera, ale jako hodowca mam uczucia bardzo ambiwalentne.
bo tworzenie ras jest ogólnie rzecz biorąc jedną z kolejnych zabaw w Boga, a my, ludzie, zbyt boscy nie jesteśmy, więc konsekwencje są opłakane jak nasze słabości ;)
OdpowiedzUsuńRenatko, doskonale Cię rozumiem, walcz o swoje racje, ja też tak robię całe życie choć wiem, że na szli jest WYŁĄCZNIE moje sumienie, bo świata nie zbawię. Ty niestety też, ale trzeba mieć w życiu zasady i misję, bo każde z nas jest ... po coś!
Bardzo ładnie to ująłeś Krzysiu. Wciąż nie umiem zaakceptować , że świata nie zmienie, a przecież mogę zmieniać świat wokół mnie... I ten blog jest choć taką malutką próbą. Dzięki Krzychu!
OdpowiedzUsuń