wtorek, 13 czerwca 2017

Ściana płaczu część 1



1.       Nie każdy pies rodowodowy jest psem wystawowym. Edit. Oczywiście mam na myśli rodowód ZKwP, a nie Stowarzyszenia Psa Burka.
W miocie rodzi się zazwyczaj kilka lub kilkanaście ( jak w naszej rasie) szczeniąt. Każde szczenię otrzymuje metryczkę – czyli promesę wydania rodowodu przez Związek Kynologiczny w Polsce. Pewna wstępna selekcja  szczeniąt jest możliwa na etapie pierwszych tygodni , kolejna na etapie kilku miesięcy , ale i tak w wieku 18 miesięcy może się okazać , że pies nie rozwija się tak jak przypuszczaliśmy  i na wystawach raczej ma marne szanse.  Co robi w tym momencie dobry hodowca ? Wycofuje psa z programu hodowlanego , co za tym idzie również i z wystaw. Co robi w tym momencie świeżo upieczony właściciel pierwszego w życiu rodezjana? Po pierwsze wynajmuje zawodowego handlera i z nim jeździ na wystawy – profesjonalista potrafi ukryć pewne wady przed sędzią, a sędzia też człowiek – może kierować się przy wyborze zwycięzcy znaną sobie twarzą  ( handler). O ile nie ma nic złego w korzystaniu z pomocy profesjonalistów ( w końcu dobry handling to prawdziwa sztuka) , to problem rozpoczyna się w momencie gdy pies ma dość poważne wady , które umiejętnie korygowane handlingiem nigdy w ringu nie wyjdą na jaw. Poza ringiem owszem , ale kto tam będzie sobie zawracał głowę jak pies wygląda poza ringiem skoro na Facebooku ma genialne zdjęcia.
Ktoś zapyta – dlaczego Cię to boli? A niech sobie jeżdżą , niech wygrywają , w końcu kto bogatemu zabroni… Otóż boli mnie powtarzalność wad , powtarzalność do tego stopnia , że staje się nie wadą ,ale standardem. Stąd mamy rosnącą liczbę rodezjanów o nieprawidłowym , mahoniowym umaszczeniu ( Bo ja lubię „czerwone” – cytat z pewnego sędziego) , rodezjanów krótkich , o zwartym ciele boksera , wreszcie o nieprawidłowych grzbietach – ściętych jak u pointera.  Dochodzi do sytuacji , gdy prawidłowo zbudowany rodezjan otrzymuje niższą ocenę od sędziego, bo jest … za długi.
Skoro na 10 rodezjanów  w ringu jeden  jest  długi , a pozostałe krótkie – to które są prawidłowe? Te, które są w większości. Za ringiem zmagania konkurentów obserwuje publiczność  - nowicjusze hodowcy, świeżo upieczeni właściciele. Nie mają doświadczenia, bo i skąd mieliby je mieć. Skoro go nie mają, to będą kierować się w przyszłości wyborami sędziego. Ujmując to w skrócie – im więcej wygranych na koncie psa tym większa pewność , że jest prawidłowy. Hodowca nowicjusz upraszcza sobie wybór przyszłego reproduktora kierując się liczbą championatów uzyskanych przez psa . W ten sposób wada nie dość , że ujawniona ( za większość wad odpowiadają  recesywne geny) to zostanie utrwalona w populacji. 

PS . 1 Zdarza się , że nieuczciwy hodowca sprzedaje szczenię „na wystawy” obdarzone wieloma wadami , poza jedną – szczenię ma pręgę. To nic, że ma nietypową główkę, umaszczenie , ruch , często inne wady genetyczne – np. zrost ogonka. Ale ma pręgę i tylko ta według niego  liczy się na wystawach. Oczywiście nieświadomy właściciel przeżywa ogromne rozczarowanie, gdy czyta na wystawie w karcie ocen „Nietypowy dla rasy ruch, zapadnięty łekowaty grzbiet, słabe kątowanie przodu i tyłu ” i nie wie o co chodzi, bo przecież kupił psa z rodowodem na wystawy.

PS. 2 Zdarza się, że hodowca uczciwie informuje o wadach szczenięcia i mówi, że na wystawach raczej będzie osiągać kiepskie oceny.  Jakież zdziwienie , gdy pies zaczyna mimo wad wygrywać … Operacja ? Handling ? Pełen szacunek dla profesjonalnej pracy handlera, ale jako hodowca mam uczucia bardzo ambiwalentne.

2 komentarze:

  1. bo tworzenie ras jest ogólnie rzecz biorąc jedną z kolejnych zabaw w Boga, a my, ludzie, zbyt boscy nie jesteśmy, więc konsekwencje są opłakane jak nasze słabości ;)
    Renatko, doskonale Cię rozumiem, walcz o swoje racje, ja też tak robię całe życie choć wiem, że na szli jest WYŁĄCZNIE moje sumienie, bo świata nie zbawię. Ty niestety też, ale trzeba mieć w życiu zasady i misję, bo każde z nas jest ... po coś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładnie to ująłeś Krzysiu. Wciąż nie umiem zaakceptować , że świata nie zmienie, a przecież mogę zmieniać świat wokół mnie... I ten blog jest choć taką malutką próbą. Dzięki Krzychu!

    OdpowiedzUsuń