O odchodzeniu
Ostatnio wiele się stało, odeszło wiele cudownych psów,
które znałam. Zostali ludzie, którzy cierpią. Dla nich ten tekst.
Czas pędzi nieubłaganie, z rozkosznego szczeniaczka wyrósł mężny
pies. Czasem ten rozkoszny szczeniaczek
dał nam solidnie do wiwatu, ale im bardziej był nieznośny a my uzyskiwaliśmy choćby
niewielką poprawę … kochaliśmy go coraz bardziej. W końcu byliśmy jak dwie
strony tej samej monety, w mig odgadywaliśmy nastroje… choć przyznać trzeba
nasz czworonożny przyjaciel był w tym o niebo od nas lepszy. Każdy dzień był nową przygodą.
Każdego poranka witał nas rozmerdany
ogon i uśmiechnięty pysk naszego przyjaciela. Chyba nikt nigdy tak się nie cieszył na nasz
widok, choćby po dziesięciominutowej nieobecności. Jesteś ! Nareszcie! Gdzie
byłeś ? Tęskniłem! Co robimy? Aha.. Leżymy na kanapie i czytamy książkę ? Wchodzę
w to! Super! Miałeś ciężki dzień w
pracy? To ja cichutko sobie poleżę… Mogę głowę położyć na Twoich kolanach? A
Łapy? MOGĘ SIĘ TOBA OTULIĆ?

I świat nagle zatrzymuje się w miejscu, nic nie ma sensu ,
pozostaje tylko straszna tęsknota i pustka…
Wracasz do pustego domu, w reku trzymasz obroże i wszystko
boli – widok posłania, pustych misek, smycz.
Żadne łzy nie ukoją bólu, nie zapełnią pustki. Żadne słowa pocieszenia
nie działają.
Pisząc te słowa płaczę … płaczę wspominając Terre, Bremę,
Dumę i Sambrę . To o Was i dla Was. Nigdy nie zapomniałam i nie zapomnę. I dla
wszystkich moich przyjaciół, których psy odchodząc zabrały spory kawałek serca
i miłości.
Zostały piękne
wspomnienia, zdjęcia i … wasze piękne dzieciaki. Pocieszeniem dla mnie jest to
, że kawałek każdej z Was żyje w waszych dzieciach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz