wtorek, 3 września 2024

 

„Nie kupuj, adoptuj!” część druga


 

„Po raz pierwszy płacę za psa, do tej pory dostawałam za darmo!” – zdanie to padło z ust mojej znajomej, gdy zachwycona rodezjanami zdecydowała się na szczenię od nas. Po chwili konsternacji, gdy zdążyłam poczuć się  jak człowiek bardzo wątpliwy moralnie, który sprzedaje „najlepszego przyjaciela człowieka”, znajoma wyjaśniła – do tej pory psy w jej domu pojawiały się za sprawą tzw. leczniczych miotów. Czyli gdy właściciele uznali, że suczka musi mieć miot dla zdrowia. Gdy już otrząsnęłam się z odium Judaszowego, zaczęłam kombinować – co jest złego w otrzymaniu zapłaty za wyhodowanie szczenięcia i to najczęściej zapłaty, która ledwo wystarcza na pokrycie kosztów odchowu. Zawsze prowadzę notatki dokumentujące wydatki przeznaczone na odchowanie miotu i szczerze powiem, że liczby te z miotu na miot  wywołują zgrozę ( dla zainteresowanych do wglądu!).

Gdyby nie przyświecał mi cel hodowlany, czyli kontynuacja linii hodowlanych i pozostawienie suczek do ewentualnego rozrodu, to decyzja o rozmnażaniu byłaby decyzją z ekonomicznego punktu widzenia całkowicie nietrafioną .

Jak to widzi lud? Mój przyjaciel udostępnił moje ogłoszenie o nowym miocie i zachęcił do kontaktu ze mną . Jedynym widomym efektem była gorąca dyskusja na profilu mojego znakomitego kolegi, dostał – o niewinny – cięgi od przeróżnej maści eko-wojowniczek. Poddawana była pod wątpliwość moralność mojego kolegi oraz moja, byliśmy ciemiężycielami niewinnych zwierzątek i wreszcie – osobami, które dla osiągnięcia korzyści materialnych wykorzystują macice samic innych gatunków . Serio!!! Nie wymyśliłabym tego sama ! Eko-dziewczę zapewne nie wykorzysta własnej macicy, aby nie powiększać śladu węglowego na naszej nieszczęsnej planecie, ale czuje się w obowiązku pouczyć nas, że schroniska są przepełnione i zbrodnią (tak zbrodnią ! )jest sprzedawanie psa zamiast  jego adopcji.

W tym miejscu należy zadać pytanie – dlaczego, mimo iż nawet w szkołach indoktrynuje się dzieci, że nie należy kupować psów rasowych tylko adoptować ze schroniska i mimo, że na ulicach zobaczycie mnóstwo młodych osób z kundelkami na smyczy , to dlaczego schroniska są wciąż przepełnione . I to nie psami rasowymi tylko ofiarami leczniczych miotów, kaprysu pewnych  pań , które postanowiły dać swojemu psu prawo do miłości ( autentyk!) i nie wykastrowały/ wysterylizowały zwierzęcia, bo przecież nie można  go w ten sposób krzywdzić i okaleczać. Schroniska są pełne psiej biedy, bo albo piesek się znudził, albo sprawia problem, albo – „co najlepsze „– właściciel wyjeżdża za granicę i nie może zabrać go ze sobą. Psy rasowe, które straciły dom znajdą go stosunkowo szybko , ale kundelki …. ?

Podsumowując – nastała moda na adopcje ze schroniska , nie zawsze przemyślane i odpowiedzialne, Brakuje  wykwalifikowanych behawiorystów na usługach schronisk, którzy mogliby wspomóc merytorycznie i praktycznie osoby chętne , aby zaadoptować psa i wspierać proces adopcji, aby obie strony – pies i ludzka rodzina znalazły porozumienie, aby nie kończyło się dramatem odwiezienia psa do schroniska, bo jest kłopotliwy albo co gorsza uśpieniem, bo ludzka rodzina zaczęła się bać swojego psa. Jest również niezrozumiałe dla mnie przekonanie wśród ludu, że adoptowany pies powinien czuć wdzięczność za to, że został  zabrany ze schroniska i jego warunki życia zmieniły się diametralnie. Aby nie być gołosłowną – taka sentencja została wygłoszona przez pewnego poważnego pana z wyższym wykształceniem i na eksponowanym stanowisku, gdy mój syn został ugryziony przez jego psa na tyle poważnie, że należało odwiedzić SOR aby przyszyć odgryzioną opuszkę palca. Pan ten był „zgorszony” postawą psa i udzielił mu gorzkiej reprymendy : Jesteś niewdzięcznym psem! A mogłeś całe życie spędzić w schronisku. Pies ten oczywiście niewiele z tego zrozumiał, lista osób i psów pogryzionych przez niego rosła, a rodzina zastraszona możliwością użycia zębów była owinięta wokół małego pazurka.

W obu przypadkach i adopcji i kupna psa należy podchodzić do sprawy rozsądnie i w sposób przemyślany. Działanie pochopne – w przypadku adopcji, bo jesteśmy eko i ratujemy planetę , w tym braci mniejszych , bez zastanowienia i rozważenia za i przeciw  biegniemy do schroniska i zgarniamy do domu pierwszego psa ( albo dwa!) , które wzbudzą litość , następnie rozpieszczamy je bez umiaru , bo takie biedne istotki zasługują na to co najlepsze- skutkuje opłakanym rezultatem.

Działanie pochopne – w przypadku kupna psa rasowego z hodowli , bo nam się podoba, bo sąsiad kupił podobnego i musimy mieć koniecznie takiego samego, bo pasuje nam do mebli ( też autentyczne!) itd., a nie zadaliśmy sobie trudu , aby poczytać o specyfice rasy i nie wiemy, czy pies lubi pokonywać dziennie 50 km, czy lubi leżeć na kanapie, czy  uwielbia gonić rowerzystów z braku zwierzyny, czy przypadkiem nie toleruje dzieci, wymaga konsekwentnego prowadzenia i twardego przewodnika , wydziela specyficzny zapach, gubi sierść przez cały rok … ufff, można długo wymieniać, to również proszenie o kłopoty

poniedziałek, 2 września 2024

  

 

Nie kupuj, adoptuj!” część pierwsza

 

Wiem, że niniejszym tekstem nie przysporzę sobie przyjaciół, a wręcz przeciwnie. Ale muszę to wreszcie napisać .

Wkurza mnie hasło „Nie kupuj, adoptuj!” Widzę je na wielu samochodach, stronach internetowych , w przestrzeni publicznej.  Tłumaczę dlaczego mnie wkurza. Oto w przewrotny sposób daje do zrozumienia, że kupowanie psa jest karygodne, bo przecież tylko ludzie pozbawieni serca handlują psami  albo podejrzane indywidua. Kochający zwierzęta człowiek albo dopuści swoją suczkę w celach zdrowotnych  albo dlatego , że sąsiad ma podobnego i wszystkim się takie podobają.  Kochający zwierzęta człowiek pójdzie do schroniska i adoptuje biedkę przywiezioną z interwencji, znalezioną na ulicy lub przywiązaną do drzewa.  Kochający zwierzęta człowiek kupi za psi grosz szczeniaczka z pudełka na targowisku , bo żal mu się zrobiło i ratując takie piszczące maleństwo na pewno poczuje się z tym lepiej. Ale broń Boże nie kupi psa od hodowcy, bo wiadomo, że to sami oszuści i ludzie , którzy się na psiej d…. bogacą. Takie pieniądze wydać na psa ?! Przecież to zgroza , psy się same rodzą i chowają , za takie nic wielkie  pieniądze płacić ?!

Przechodzę do sedna . Mam wiele podziwu dla osób zajmujących się ratowaniem niechcianych psów lub psów wymagających pomocy. Ale uczynienie z tego akcji na wielką skalę w kontrze do hodowców może tylko przyczynić się tylko wzrostu pogłowia niechcianych piesków.  I wcale nie mowie tutaj tylko o pseuduchach hodujących psy w typie rasy po to aby je sprzedawać za niewielkie pieniądze. Mówię całkiem poważnie o ludziach, którzy uznają , że posiadane przez nich zwierze powinno choć raz w życiu skoczyć dla zdrowia , a suczka musi urodzić szczenięta , bo inaczej zwariuje. To opinie wypowiadane całkiem poważnie przez wykształcone osoby.

Osobna grupa osób również całkiem serio twierdzi, że kundelki, mieszańce i krzyżówki ras są zdrowsze niż psy rasowe. Badania naukowe dowiodły zupełnie coś innego, ale co tam nauka! Lud wie lepiej. 

Ten temat wymaga rozwinięcia w osobnym poście, więc tylko tak napomknę o nadzwyczajnym zdrowiu kundelków.

sobota, 31 sierpnia 2024

 

 Koń i szczeniak,


czyli jak wychować psiego towarzysza konnych przejażdżek

Ci, którzy mnie nie znają , a obserwują mój profil na FB mogą sądzić, że wsiadam na konika, gwiżdżę na szczeniaki i hajda do lasu na długie przejażdżki. Zorientowałam się, że takie wyobrażenie może doprowadzić do prób naśladowania i narażenia młodego psa na poważne urazy.

Krok po kroku opiszę w jaki sposób rozpoczynam przyzwyczajanie szczeniaka do konia i konia do szczeniaka. Jest to moja metoda, nie uzurpuję sobie twierdzenia, że jest to jedyna metoda i najlepsza. Jak do tej pory sprawdziła się w przypadku wszystkich moich psów.  Psy, które dołączyły do konnych przejażdżek jako młodziaki sprawiały pewne problemy, których odpracowanie trwało bardzo długo . Ale o tym opowiem w osobnym poście.

Zanim zaczniemy – upewnijmy się, że koń, z którym pracujemy lubi psy, jest zrównoważony i nie wypłasza się z byle powodu. Połączenie młodego konia i młodego psa nie jest dobrym pomysłem, coś może pójść nie tak i będziemy mieli albo straumatyzowanego konia albo psa… albo oboje…

Krok pierwszy: Odwiedziny w stajni ze szczeniakiem na smyczy  ( szczenię 2-3 miesiące)

 Wyprowadzamy konia z boksu, a szczeniaka trzymamy na smyczy (szczeniak ,który wpadnie do boksu i zacznie szaleć wokół konia , to niezbyt dobry początek znajomości). Uważnie obserwujemy zachowanie konia i psa. Normalne zachowanie to zainteresowanie konia i próba powąchania szczeniaka , ze strony psa możemy oczekiwać reakcji lękowej, wycofania lub próby obwąchania końskiego pyska. W zanadrzu mamy smaczki dla psa i dla konia, szczególnie obficie karmimy szczenię , aby koncentrować  jego uwagę  na przyjemnej sytuacji. Nadmierny lęk lub też nadmierna odwaga ( lekceważenie konia) nie jest pożądaną reakcją. Odwiedziny ponawiamy do skutku, czyli gdy emocje opadną i szczenię albo przestanie panicznie się wyrywać ze smyczy albo przestanie radośnie obskakiwać konia … tego nawet najstabilniejszy koń nie zdzierży.

Krok drugi: Spacer na maneżu lub w terenie

Wychodzimy z koniem na zewnątrz , trzymamy szczenię na smyczy uważając , aby przypadkowo nie zaplątało się miedzy końskimi kopytami. Wciąż karmimy szczenię smaczkami, chwaląc głośno za każdą zrównoważoną reakcję .Jeśli wszystko przebiega spokojnie możemy spuścić szczenię ze smyczy , upewniając się uprzednio, że nie ma w okolicy innych psów, spacerowiczów oraz samochodów. W trakcie spacerów w ręku z koniem koncentrujemy się na wypracowaniu pożądanych zachowań, czyli spokojnym spacerze w pobliżu konia, unikaniu gwałtowanych zwrotów przed i obok konia . Szczenię może swobodnie biegać , ale w pewnym oddaleniu i przybiegać na każde zawołanie. Szczenię może biec koło konia, ale tylko równolegle, wyprzedzanie i zabieganie drogi może skończyć się zdeptaniem szczeniaka.

Krok trzeci: Wsiadamy na konia

Upewnijmy się , że w pobliżu nie ma samochodów ani rowerów . W momencie , gdy wsiadamy na konia często się zdarza, że „znikamy” dla szczeniaka i może zacząć nas panicznie szukać. Zaopatrzeni w smaczki staramy się ściągnąć uwagę na siebie . Wychylamy się jak najniżej z siodła, aby pies nas dostrzegł i połączył w całość z koniem. Niestety konieczne będzie zsiadanie i wsiadanie na konia, aż do skutku , czyli aż do momentu w którym szczeniak skojarzy nasz głos dobiegający z pewnej wysokości i zacznie słuchać nas uważnie. Jest oczywiste, że nie wyjeżdżamy na długie spacery, a jedynym ruchem konia jest stęp.

Krok czwarty : Wyjazd w teren ( wiek 5-6 miesięcy)

Czas trwania terenu dopasowujemy do wieku i możliwości szczenięcia , ja szacuję czas na około godzinę i dystans nie dłuższy niż 5 km. Obserwujemy zachowanie szczenięcia – czy trzyma się konia , czy nie podbiega pod kopyta, czy nie zostaje na ścieżce nie ustępując pierwszeństwa koniowi i wreszcie , czy nie jest zbytnio zmęczone.

Ten etap trwa najdłużej , bo nawet do 12 miesiąca życia. Wprowadzamy w międzyczasie kłus i ćwiczymy uwagę szczeniaka w kłusie , ale proszę pamiętać – to są krótkie momenty, ledwie parosekundowe. Bacznie obserwujemy swobodny ruch szczenięcia w tym czasie, a szczególnie czy nie zaczyna „znaczyć”, którąś kończyną , czy ruch nie jest zbyt rozkołysany i luźny. Jeśli coś takiego zaobserwujemy, przerywamy ćwiczenia z koniem i dopiero po konsultacji z weterynarzem możemy kontynuować .

 Jeśli wszystko przebiega pomyślnie dopiero  po ukończeniu przez psa 15 miesięcy życia odważam się na pełnowymiarowy teren – z kłusem i galopem .  

Jak do tej pory taki schemat sprawdził się ze wszystkimi psami . Co prawda w międzyczasie koń się rozzuchwalił i przestał mnie słuchać , ale to już jest inna opowieść….